Zmianami rządzą megatrendy

Energetyka węglowa będzie walczyć o utrzymanie konkurencyjności – mówi członek zarządu i dyrektor ds. energetyki Siemens Polska Grzegorz Należyty.

Publikacja: 28.05.2018 12:11

Zmianami rządzą megatrendy

Foto: energia.rp.pl

Energetyka zmienia się dziś szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Rozwijają się źródła niskoemisyjne, a w miejsce dużych centralnie zarządzanych bloków powstają mniejsze bardziej rozproszone. Ich efektywność rośnie, dzięki wdrażaniu cyfrowych rozwiązań. Czy polskie firmy nadążają za globalnymi megatrendami?

W światowej energetyce rzeczywiście mówimy o zasadzie 3D, czyli dekarbonizacji, decentralizacji i digitalizacji. Podążając za nimi firmy energetyczne na całym świecie próbują wybiec do przodu.

Do tej pory sektor opierał się bowiem na przychodach pochodzących z systemów wsparcia, które dziś zanikają lub są eliminowane. Dlatego tak ważna jest zmiana, nie tylko technologiczna. Zmieniać się muszą również modele biznesowe. To konieczne, by w przyszłości mogły generować zyski.

Analizując dziś wyniki 20 czołowych koncernów w Europie widzimy, że aż 14 z nich generuje straty. Oznacza to, że w systemie coś przestało działać i trzeba szukać nowych rozwiązań.

W Polsce wszystkie duże firmy śledzą megatrendy. Oczywiście, od analizy do decyzji inwestycyjnej jest jeszcze długa droga.

Już jednak widzimy jakościową zmianę w relacji zakład energetyczny – odbiorca, a także próby zwiększania efektywności istniejącej infrastruktury wytwórczej dzięki rozwiązaniom cyfrowym.

Nie ominie nas też decentralizacja energetyki, a także zmniejszenie w niej udziału węgla. Koszty zakupu uprawnień do emisji CO2 będą coraz wyższe i staną się znaczącym obciążeniem dla energetycznych spółek. Sektor będzie musiał walczyć o to, by utrzymać dochodowość i konkurencyjność.

W Europie koncerny próbują sobie radzić z nadchodzącymi wyzwaniami dzieląc biznes. Odcinają jego „brudną” część od tej perspektywicznej. Wzorem są choćby firmy niemieckie, także notowane na giełdach. Czy polskie koncerny energetyczne pójdą tym tropem?

Polskie spółki różnią się od swoich europejskich konkurentów np. zapisami w statutach. A te mówią o ich odpowiedzialności za bezpieczeństwo energetyczne kraju.

Zasadne byłoby przeanalizowanie takiego modelu rozwoju. Bo wtedy ta czysta część biznesu pozwalałaby na generowanie większych przychodów i wartości dodanej dla klienta, a druga odpowiadałaby za wytwarzanie energii i utrzymanie sieci.

Z drugiej strony jednak można wrócić do pomysłu konsolidacji rynku, by zwiększyć efekt i poprawić efektywność zarządzania majątkiem.

Należy sobie zadać pytanie, który z tych modeli mocniej wspiera stabilność energetyczną kraju i jest najbardziej efektywny kosztowo.

A jaka jest Pana odpowiedź na to pytanie?

Wydaje się, że w polskich realiach i przy obecnej strukturze akcjonariatu firm energetycznych, bardziej efektywna i szybsza do przeprowadzenia byłaby konsolidacja grup. Dzielenie biznesu oznaczałoby obarczenie pewnych spółek starymi technologiami tylko po to, by te bardziej przygotowane mogły sprostać wyzwaniom przyszłości,

Digitalizacja pozwala na „zszycie” tych dwóch na razie odległych światów. Z jednej strony można obniżyć koszty eksploatacji elektrowni węglowych, a z drugiej tworzyć nowe biznesy.

Rzeczywiście tak jest. Opomiarowanie instalacji wytwórczych daje szansę na obniżenie kosztów jej utrzymania i redukuje koszty związane z emisyjnością. Po zamontowaniu czujników i przeanalizowaniu zebranych z nich danych historycznych, możemy zapobiec przestojom i awariom. Przekłada się to na redukcję kosztów utrzymania instalacji i kosztów emisji, które z roku na rok będą rosły. To swoista próba „wyciśnięcia” jak najwięcej z już posiadanej infrastruktury.

Z drugiej strony obserwujemy rozwój start-upów, które w zamian za korzystanie z historycznych danych, są w stanie oferować swoje produkty. Do tego dopiero dążymy. By taki model biznesowy stał się rzeczywistym, potrzebny jest rozwój sieci inteligentnych liczników, które zbiorą i przeanalizują dane. Powstaną nowe usługi i aplikacje dostępne dla konsumenta.

Dzięki nimnp. firma będzie wiedziała, kiedy potrzebujemy nowego proszku do prania na podstawie analizy już wykonanych przez naszą pralkę cykli prania.

To próba wyjścia poza standardowy biznes energetyczny i wejścia w rywalizację z dyskontami. Ten kierunek będzie testowany przez koncerny.

Wyzwaniem będzie cyberbezpieczeństwo. Bo to koncerny energetyczne wejdą w posiadanie danych wrażliwych, które pokazują nasze zachowania w domach.

Klient może być co najmniej zaniepokojony taką „inwigilacją”. Zwłaszcza, że same koncerny nie wiedzą dziś, które dane przydadzą się im do tworzenia ofert, i jak z nich skorzystają w przyszłości.

To tylko jedna strona medalu. Druga jest taka, że firmy energetyczne będą potrzebować w przyszłości takiej wiedzy do tworzenia spersonalizowanych ofert, które umożliwią srworzenie taryfy dynamicznej (z inną stawką w każdej porze dnia, w zależności od ilości energii w systemie – red.)

Każdy klient ma inne potrzeby. Taka dywersyfikacja taryf i zakresu ofert pozwoli na proponowanie konkretnemu klientowi tego, czego rzeczywiście potrzebuje, a nie tego, co musi kupić. Spółki obrotu wykonają zwrot od biznesu produktowego w kierunku biznesu usługowego.

Tą zmianę podejścia do klienta już gdzieniegdzie widać. O ile można jednak obniżyć koszty tradycyjnego biznesu dzięki zastosowaniu czujników zbierających dane?

Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie, bo technologia cały czas się rozwija. Nie możemy więc mówić o jakimś docelowym progu redukcji, a raczej o tym, w jakim punkcie jesteśmy dzisiaj.

W przyszłości digitalizacja może się wiązać bowiem z wdrożeniem sztucznej inteligencji do analizy zebranych z urządzeń danych. To może przesunąć granice optymalizacji kosztów.

Przy dzisiejszym poziomie wiedzy i dostępnych aplikacji walczymy o optymalizację w zakresie redukcji emisji dwutlenku węgla na poziomie 30 proc. i podobne zmniejszenie kosztów operacyjnych.

Spółki energetyczne zintensyfikowały działania prowadzące do rozwijania energetyki wiatrowej na Bałtyku. To był pomysł na zarabianie w energetyce i chęć podążania za jednym z globalnych megatrendów tj. rozwijaniem źródeł, z których produkcja energii dynamicznie tanieje. Jednak minister energii chce najpierw deklaracji w sprawie ich udziału w atomie. Czy to szantaż czy podcinanie skrzydeł?

Deklarację spółek odczytuję jako chęć pragmatycznego zachowania. Firmy szukają dywersyfikacji źródeł wytwarzania. Produkcja energii z węgla kamiennego lata świetności ma już za sobą, a rozwój energetyki opartej o węgiel brunatny nie jest aprobowany społecznie.

Bazując jedynie na technologii węglowej i nuklearnej, możemy za kilka lat obudzić się w tym samym punkcie, w którym znajdujemy się dzisiaj. Być może będzie trzeba zmierzyć się z koniecznością wycofania jednej z technologii.

Na rozwijanie energetyki wiatrowej trzeba ponieść duże koszty inwestycyjne, ale koszty zmienne są zerowe lub na bardzo niskim poziomie. Z kolei produkcja z węgla ma inną strukturę kosztów, podobnie jak wytwarzanie energii w blokach gazowych. Każda też z technologii korzysta z innych uwarunkowań w zakresie systemów wsparcia.

Dlatego, gdybym był inwestorem w spółce energetycznej, to patrzyłbym na to, na ile ma ona zdywersyfikowany miks. Później poddałbym analizie trendy i megatrendy, czyli odpowiedział na fundamentalne pytanie: czy taka struktura jest przyszłościowa? Argumenty przemawiające za elektrowniami wiatrowymi łatwo wskazać. Nawet sektor finansowy wspiera rozwój farm, obejmując tzw. zielone obligacje, które też zapewniają optymalizację kosztową inwestycji.

To racjonalny ruch, by włączyć się do uruchamiania morskiej energetyki wiatrowej, w momencie gdy jej koszty zaczynają spadać.

Z drugiej strony, o pewnych wyborach strategicznych w polskiej energetyce decyduje główny właściciel firm tego sektora.

Słów ministra nie nazywałbym podcinaniem skrzydeł, ale raczej prośbą o czas na podjęcie strategicznej decyzji. Nie będzie ona łatwa. Doświadczenia Wielkiej Brytanii czy Finlandii, gdzie projekty jądrowe się wydłużają, nie przemawiają na korzyść atomu. Wiatraki na Bałtyku też tanie nie będą. Naszych firm nie będzie stać na rozwój obu tych technologii. Będą musiały wybrać.

Znamy megatrendy i kierunki wyznaczane przez europejską politykę klimatyczną, a z drugiej strony pewne ograniczenia naszych spółek. Czy pokusi się Pan o prognozę, jak będzie wyglądała polska energetyka w 2030 czy 2050 r.?

Prognozowanie jest niezwykle trudne. Jeśli cofniemy się o trzy lata wstecz, do 2015 r. to uświadamiamy sobie, że nie było wtedy ani dyskusji o atomie, ani o farmach morskich, ani o dywersyfikacji dostaw. Dziś mamy plany budowy Baltic Pipe, który może wzmocnić nasze relacje z krajami skandynawskimi, bałtyckimi, Czechami, Słowacją i Ukrainą. Mamy też ambicje rozbudowania terminalu LNG i zdywersyfikowania źródeł dostaw.

Takie inwestycje nie powstają z dnia na dzień, lecz są rozpisane na lata. Ale już dziś można powiedzieć, że zbudowaliśmy koncepcję bardzo konkurencyjnego środowiska, które ma szanse wpływać pozytywnie na rozwój energetyki. Z kolei sektor może dostarczyć dzięki temu energię po konkurencyjnej cenie, co da przewagę naszemu przemysłowi.

Na pewno w połowie tego wieku będziemy mieli jeszcze węgiel w strukturze wytwarzania. Jego udział będzie pochodną efektywności kopalń, a także coraz większego nacisku na poprawę bezpieczeństwa pracy górników i w efekcie wyłączanie niektórych zakładów z eksploatacji. Ma to znaczenie w kontekście wydarzeń w kopalni „Zofiówka”.

W naszej energetyce udział węgla będzie na pewno maleć. Bo część starych bloków będzie wyłączanych. Zastąpią je moce np. farm wiatrowych, których praca będzie stabilizowana przez bloki gazowe. Dzięki wspomnianemu Baltic Pipe mamy szanse na tańsze paliwo nie tylko do elektrowni szczytowych, ale także do elektrociepłowni kogeneracyjnych.

Wykorzystać w nich będzie można także lokalnie wydobywane paliwo, tak jak w Gorzowie Wielkopolskim.

Wierzę też w rozwój elektrowni na biomasę i biogaz w połnocno-wschodniej Polsce, gdzie gleby są mało wydajne dla sektora rolniczego, ale wystarczająco dobre do produkcji biomasy.

W efekcie, zmiana struktury wytwarzania energii będzie miała potężny wpływ na zmniejszenie zjawiska smogu i pociągnie za sobą poprawę warunków życia.

Energetyka zmienia się dziś szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Rozwijają się źródła niskoemisyjne, a w miejsce dużych centralnie zarządzanych bloków powstają mniejsze bardziej rozproszone. Ich efektywność rośnie, dzięki wdrażaniu cyfrowych rozwiązań. Czy polskie firmy nadążają za globalnymi megatrendami?

W światowej energetyce rzeczywiście mówimy o zasadzie 3D, czyli dekarbonizacji, decentralizacji i digitalizacji. Podążając za nimi firmy energetyczne na całym świecie próbują wybiec do przodu.

Pozostało 95% artykułu
Rozmowa
Kurtyka: Będziemy szli w kierunku energetyki jądrowej
Rozmowa
Obajtek: Orlen nie może myśleć krótkoterminowo
Rozmowa
Buzek: Transformacja energetyczna Polski jest konieczna
Rozmowa
Obajtek: Jesteśmy zdeterminowani, aby przejąć Lotos i Ruch
Rozmowa
Tauron nie planuje zamykania kopalń