Energia wiatrowa jest drugim najpopularniejszym odnawialnym źródłem energii na świecie, ma przed sobą konkurenta jedynie w postaci energii słonecznej. Obie odpowiadają za jedną dziesiątą produkcji energii elektrycznej. Według Globalnej Rady Energii Wiatrowej ubiegły rok był najlepszym w historii dla wiatraków, a moc zainstalowana w tym segmencie wzrosła o 94 GW. To dwa razy więcej niż rocznie wytwarza polski system elektroenergetyczny.

Największymi producentami energii wiatrowej są Chiny i USA. W Europie liderem jest Wielka Brytania, inwestująca głównie w budowę morskich farm wiatrowych. Za nią są Szwecja oraz Niemcy. Polska zajmuje dopiero 12. miejsce.

Bezpieczny dystans

Szansę na poprawę tej pozycji może dać przyjęty przez rząd projekt nowelizacji tzw. ustawy wiatrakowej, który ma na celu odblokowanie inwestycji w lądowe elektrownie wiatrowe. Zmiana przepisów zakłada, że to samorządy będą określać lokalizację nowych elektrowni na lądzie. Obecnie nie można stawiać wiatraków w odległości mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości elektrowni w maksymalnym wzniesieniu łopaty wirnika (zasada 10H). W praktyce to ok. 1500–1800 metrów.

Liberalizacja zasady 10H pozwala na ponad 25-krotne zwiększenie dostępności terenów pod inwestycje wiatrowe. – Wpisane obecnie w ustawie 500 m odległości wiatraka od zabudowań jest w pełni bezpieczne, dokładnie tą odległością posługuje się niemal cała Europa. Szacuje się, że dzięki tej zmianie moc zainstalowana z nowych, lądowych farm wiatrowych do 2030 r. wyniesie około 13 GW, czyli łącznie moc z wiatru wzrośnie do ok. 20 GW – mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW).

Ocenia się, że rozwój tego sektora wpłynie na przyśpieszenie transformacji energetycznej w Polsce, przynosząc korzyści dla gospodarki i społeczeństwa. Nowe farmy wiatrowe przy najlepszym scenariuszu rozwoju mają zagwarantować 70–133 mld zł przyrostu PKB, 490–935 mln zł dodatkowych wpływów do samorządów, ok. 80 mld zł zamówień na produkty i usługi w łańcuchu dostaw oraz 51 do 97 tysięcy nowych miejsc pracy w perspektywie do 2030 r. – wynika z ubiegłorocznego raportu Instytutu Jagiellońskiego „Diagnoza obecnej sytuacji i potencjału krajowego łańcucha dostaw dla lądowej energetyki wiatrowej w Polsce”. Przy tym rozwój lądowych elektrowni wiatrowych popiera 81 proc. Polaków, a 75 proc. uważa, że wiatraki na lądzie przyczyniają się do wzrostu bezpieczeństwa energetycznego i zmniejszenia zależności od paliw kopalnych – wynika z najnowszego badania Social Changes.

Odmrożą inwestycje

Największym wytwórcą energii wiatrowej w Polsce jest Grupa PGE. Portfel należących do niej lądowych farm wiatrowych stanowi 11 proc. udziału zainstalowanych mocy w tego rodzaju obiektach. Po akwizycji trzech kolejnych elektrowni w województwach kujawsko-pomorskim, łódzkim i wielkopolskim, łączna moc zainstalowana farm wiatrowych PGE wzrosła o 12 proc., do ponad 772 MW.

PGE deklaruje, że kolejne inwestycje zamierza realizować dwutorowo: budować nowe elektrownie i pozyskiwać gotowe projekty. Duże ułatwienie przyniesie nowelizacja ustawy odległościowej. – Pozwoli ona uruchomić zamrożone dotychczas inwestycje. PGE posiada ok. 150 MW mocy w takich projektach w bardzo dobrych lokalizacjach, z czego większość znajduje się w województwach: pomorskim i zachodniopomorskim – mówi Marcin Karlikowski, prezes zarządu PGE Energia Odnawialna.

Do liderów sektora należy Polenergia. Jej pierwsza farma wiatrowa w Pucku, składająca się z 11 turbin, uruchomiona została w 2007 r. Od tego czasu firma zrealizowała łącznie dziewięć tego rodzaju inwestycji, których łączna moc wynosi 287 MW. W 2021 r. lądowe farmy wiatrowe Polenergii wyprodukowały 706 GWh zielonej energii, która wystarczyłaby do zasilenia 353 tys. gospodarstw domowych.

Obecnie firma rozwija cztery nowe lądowe projekty wiatrowe; farmę Dębsk na Mazowszu o planowanej mocy 121 MW, farmę o mocy 27 MW na Dolnym Śląsku, farmę Piekło w gminie Międzychód (13,2 MW) oraz Grabowo na terenie powiatu kolneńskiego (44 MW).

Dziewięć farm wiatrowych ma również Grupa Tauron. Ich zainstalowana moc to prawie 380,8 MW. Największą jest farma wiatrowa Marszewo o mocy 100 MW, drugą – farma Gołdap o mocy 48 MW.

Według Agencji Rynku Energii moc zainstalowana farm wiatrowych w Polsce wyniosła w 2021 r. 7,1 GW (roczny wzrost o 11,5 proc.). Produkcja energii z wiatru przekroczyła 30 TWh. Lądowa energetyka wiatrowa jest najtańszym źródłem energii, a cena energii produkowanej w elektrowniach wiatrowych jest dziś trzykrotnie niższa niż wytwarzanej w konwencjonalnych elektrowniach.

Ale duże perspektywy dla polskiej energetyki będzie mieć także budowa farm wiatrowych na morzu. Zwłaszcza że to jeden z najszybciej rozwijających się sektorów energetyki w Europie. Wysoka efektywność i niski poziom oddziaływania na środowisko sprawiają, że ta technologia dostarcza już czystą i konkurencyjną cenowo energię milionom Europejczyków. Na wodach 12 krajów zainstalowanych jest obecnie ok. 25 GW morskiej energii wiatrowej, z czego ok. 2 GW znajduje się na Morzu Bałtyckim. Jego potencjał szacowany jest na 85 GW, co stanowi blisko dwukrotność wszystkich mocy zainstalowanych obecnie w Polsce.

Według portalu wysokienapięcie.pl o lokalizacje farm wiatrowych w polskiej części Morza Bałtyckiego rywalizują największe spółki paliwowe i energetyczne, m.in Shell i Total. Ponadto Brytyjczycy z SSE Renewables z hiszpańską Accioną. Farmy chcą budować także polskie spółki – PKN Orlen i KGHM. Bałtyk ma ogromny potencjał mocy i sprzyjające warunki geograficzne. – Jest stosunkowo płytki, bez dużych fal i ze stałymi wiatrami, a oferowany przez polski rząd obszar do zabudowy pod morskie farmy wiatrowe pozwoli na zbudowanie ok. 10 GW mocy – komentuje wysokienapięcie.pl.

Orlen na Bałtyku

Do budowy morskiej farmy wiatrowej przygotowuje się m.in. PKN Orlen. Inwestycje będzie realizować z kanadyjską firmą Northland Power. Rozpoczęcie budowy farmy planowane jest na 2024 r., a jej oddanie w 2026 r. Na ponad 130 km kwadratowych powstanie infrastruktura składająca się z ok. 70 turbin wiatrowych. W zależności od wybranej technologii każda z nich będzie liczyła ok. 270 metrów wysokości. – Posiadamy koncesję na budowę elektrowni o mocy do 1,2 GW, jednak jej docelowa moc będzie zależała od wielu czynników, takich jak warunki geologiczne dna Bałtyku, uwarunkowania środowiskowe czy rozwój technologiczny – zapowiada Orlen.

Należąca do płockiego koncernu spółka Baltic Power podpisała z duńską firmą Cadeler umowę rezerwacyjną na transport i instalację turbin. Teraz będzie wybierać dostawców podzespołów, wykonawców stacji elektroenergetycznych oraz serwisu i utrzymania farmy. – Zawarcie kontraktu jest ważnym krokiem w naszej strategii zakupowej zakładającej zabezpieczenie w tym roku wszystkich krytycznych komponentów i usług, niezbędnych do realizacji projektu w założonym harmonogramie – podkreśla Jarosław Broda, członek zarządu Baltic Power.

Morskie farmy wiatrowe mają szansę odegrać kluczową rolę w transformacji energetycznej Polski. Według Baltic Power jej farma na Bałtyku jest kluczowym projektem Orlenu wpisującym się w budowę niskoemisyjnej gospodarki, natomiast odnawialne źródła energii, w tym morska energetyka wiatrowa, mają być fundamentem zrównoważonego rozwoju koncernu w kolejnych latach.

„Energetyka to kluczowy obszar naszej działalności, który zamierzamy, zgodnie ze strategią, rozwijać, koncentrując się głównie na inwestycjach w odnawialne źródła energii. Priorytetem jest morska energetyka wiatrowa, która ma ogromne znaczenie w procesie transformacji energetycznej koncernu i jego dochodzeniu do neutralności emisyjnej. Przede wszystkim jednak realnie zwiększy ona bezpieczeństwo energetyczne Polski. Dlatego intensyfikujemy działania, by pierwsza polska farma wiatrowa na Bałtyku została uruchomiona zgodnie z planem, czyli już w 2026 roku” – informuje Biuro Prasowe PKN Orlen.