W lutym br. sekretarz generalny ONZ António Guterres powiedział: „2021 to rok przełomowy, aby stawić czoła globalnemu kryzysowi klimatycznemu. Z nauki jasno wynika, że aby ograniczyć wzrost temperatury do 1,5 st. C, musimy zmniejszyć globalne emisje o 45 proc. do 2030 r. w stosunku do 2010 r. Raport UNFCCC jest ostrzeżeniem. Pokazuje, że rządy nie są nawet blisko poziomu potrzebnego do ograniczenia zmian klimatycznych do 1,5 st. C i osiągnięcia celów porozumienia paryskiego. ….Zobowiązaniom muszą towarzyszyć natychmiastowe działania, które zapoczątkują dekadę transformacji, której ludzie i planeta tak bardzo potrzebują”.
Adobe Stock
Szczyt liderów
W tym świetle waga powrotu USA do porozumienia paryskiego oraz zaproszenie przez prezydenta Joe Bidena na wirtualny szczyt klimatyczny 40 światowych przywódców są znaczące. Wśród zaproszonych jest także prezydent Andrzej Duda. Spotkanie odbędzie się 22–23 kwietnia br. Termin nie jest przypadkowy: 22.04.2021 po raz 51. będzie obchodzony Dzień Ziemi, jest to też piąta rocznica rozpoczęcie procesu ratyfikowania porozumienia paryskiego. Spotkanie stanowić ma kamień milowy na drodze do konferencji ONZ w sprawie zmiany klimatu, która ma się odbyć w listopadzie 2021 r. w Glasgow. Ma służyć przedstawieniu korzyści z przejścia na nową czystą gospodarkę energetyczną, rozwijania innowacyjnych technologii i dostosowywania się do skutków zmiany klimatu. W ocenie Bidena pobudzanie technologii mogących pomóc w ograniczeniu emisji stworzy wiele nowych miejsc pracy, otwierając jednocześnie nowe możliwości gospodarcze i budując przemysł przyszłości. Chce on w ten sposób odbudować wiarygodność USA na forum konwencji klimatycznej po czterech latach rządów Donalda Trumpa.
Ambicje USA
W lipcu 2020 r. Biden, jako kandydat, przedstawił plan naprawy gospodarki USA o wartości 2 bilionów dolarów. Koncentruje się on na inwestycjach w czystą energię i tworzeniu zielonych miejsc pracy, zakłada osiągnięcie do 2035 r. bezemisyjnego sektora energetycznego, głęboką modernizację energetyczną 4 milionów budynków, pobudzenie innowacji i obniżenie kosztów technologii czystej energii, w tym akumulatorów i „zielonego” wodoru. Choć są to cele ambitne, to europejscy politycy, szefowie organizacji biznesowych, związków zawodowych i think tanków apelują, aby USA zwiększyły cel redukcji emisji gazów cieplarnianych do 50 proc. w roku 2030. Patrząc z pozycji nauki, ten cel powinien wynosić co najmniej 55 proc. i być spójny z działaniami podejmowanymi przez UE, aby zapewnić globalne bezpieczeństwo klimatyczne. Dlatego prezydent USA zapowiedział, że ogłosi nowy, bardziej ambitny cel jeszcze przed szczytem liderów, wzywając przywódców innych krajów do tego samego.
Ambicje Polski
W świetle zobowiązań USA oraz celów wyznaczonych przez UE polskie ambicje wyglądają blado. Polityka energetyczna zakłada, że w roku 2030 emisja gazów cieplarnianych w stosunku do roku 2005 ma spaść o niecałe 17 proc., udział OZE ma wynieść 23 proc., a efektywność energetyczna ma zmniejszyć zużycie energii jedynie o 23 proc. W roku 2030 udział węgla w wytwarzaniu energii elektrycznej ma wynieść aż 56 proc. Cele te są znacznie niższe niż wyznaczone na 2030 rok dla całej Unii. Polska jest też jedynym krajem UE, który nie poparł celu neutralności klimatycznej w roku 2050.