Fukushima – sekwencja fatalnych decyzji

Katastrofa sprzed dziesięciu lat doprowadziła do panicznego wycofania się wielu krajów z energetyki jądrowej – pisze działaczka FOTA4Climate, współautorka programu energetycznego Lewicy Razem.

Publikacja: 18.03.2021 16:11

Fukushima – sekwencja fatalnych decyzji

Foto: Bloomberg

W dziesiątą rocznicę największej katastrofy naturalnej, jaka nawiedziła ich kraj, Japończycy uczcili pamięć 19 000 ofiar wielkiego trzęsienia ziemi w Tohoku minutą ciszy. Nieświadomi skali zniszczeń, w Polsce kojarzymy tę datę tylko z wydarzeniami w elektrowni Fukushima-Daiichi, co utrudnia ich trzeźwą ocenę. Nad Wisłą nie grożą nam ani trzęsienia ziemi, ani fale tsunami, ale brak energii w systemie – jak najbardziej.

Wycofanie z atomu

Do stopienia rdzeni w trzech reaktorach elektrowni nie musiało wcale dojść. Dzięki umiejętnościom załogi w położonym niedaleko bliźniaczym obiekcie wcale zresztą nie doszło. Również reakcja na zdarzenia w Fukushimie była paniczna. Panicznie zareagowały władze Japonii, zarządzając niepotrzebną ewakuację 160 000 osób i wyłączenie wszystkich działających reaktorów.

Panicznie zareagowały też Niemcy. W ramach projektu transformacji energetycznej – Energiewende – Angela Merkel ogłosiła Atomausstieg, odejście od wykorzystania energetyki jądrowej w kraju. W Niemczech wzrosły ceny energii, ubóstwo energetyczne, import i zużycie gazu ziemnego, potrzebnego, by bilansować niestabilną, zależną od pogody, pory dnia i roku produkcję z wiatru i słońca. Energiewende kosztowała Niemcy setki miliardów euro, przynosząc w okresie swojego trwania zaledwie 6-proc. spadek zużycia energii pierwotnej, uzyskiwanej ze spalania paliw kopalnych. W tym samym okresie podobny spadek osiągnęły USA – bez ponoszenia związanych z Energiewende kosztów.

Spodziewany w wyniku Energiewende spadek emisji CO2, choć nastąpił, wypada blado w porównaniu z osiągnięciami Francji czy kanadyjskiej prowincji Ontario. Te swoją energetykę zdekarbonizowały w latach 80. rekordowo szybko i… przypadkiem. Wiedza o konieczności mitygacji zmian klimatu nie była wtedy powszechna – Francja i Ontario po prostu wdrożyły w swoje systemy wytwórcze energetykę jądrową. We Francji był to wyraz dążenia do maksymalnej niezależności energetycznej, w przypadku Ontario – wynik zakończonych sukcesem prac nad opracowaniem własnej cywilnej technologii jądrowej.

Jest ironią losu, że w dzień po tym, jak przewodnicząca Komitetu Naukowego ONZ ds. Skutków Promieniowania Jonizującego Gillian Hirth ogłosiła, że w wyniku awarii w Fukushimie zdrowie Japończyków nie doznało uszczerbku, Svenja Schulze, niemiecka minister środowiska, oznajmiła, że Niemcy będą wywierać na pozostałe kraje Europy presję, aby zignorowały te ustalenia i idąc w ich ślady, wycofały się z atomu.

Niemieckie lęki przed atomem były zrozumiałe trzy dekady temu, zanim okazało się, że nawet Czarnobyl nie zagrażał zdrowiu dzieci w Polsce. Dzisiaj są już tylko pretekstem dla rozgrywania interesów Berlina.

Droga do zeroemisyjności

Panika wokół wydarzeń w Fukushimie zdążyła opaść. Do budowy reaktorów powróciły Chiny. Programy jądrowe toczą się w Azji, Afryce i Ameryce Południowej. Coraz śmielej mówią o nich różne kraje UE, w tym Holandia i Francja. Amerykanie wracają do wyścigu o eksport technologii, a Japonia zaczyna krytycznie patrzeć na skutki swoich działań i tamtejszy minister gospodarki Hiroshi Kajiyama stwierdza jasno: kraj nie osiągnie neutralności klimatycznej bez powrotu energetyki jądrowej do gry.

A przecież właśnie o to powinno nam wszystkim chodzić: o to, by paliwa kopalne zastąpić czystym i nieemitującym gazów cieplarnianych miksem źródeł wytwórczych, który zapewni nam energię niezależnie od panujących warunków pogodowych. W obliczu zmian klimatu elektryfikacja obejmie nowe dziedziny życia, a zapotrzebowanie na energię będzie tylko rosnąć. Bez udziału energetyki jądrowej stabilność systemu elektroenergetycznego może okazać się niezwykle trudna do osiągnięcia, o czym mówią ostatni raport IPCC, szef IEA, były dyrektor NASA – klimatolog James Hansen – i rosnąca rzesza specjalistów ważących potrzeby ludzkości, konieczność zatrzymania zmian klimatu i restytucji dzikiej przyrody oraz niezbędne do realizacji tych celów nakłady finansowe.

Przeciwnicy atomu mówią o spadkowym trendzie jego udziału w globalnej produkcji energii, ale ciężko pod ten trend podciągnąć Polskę, gdzie udział energetyki jądrowej wynosi zero i może tylko rosnąć. Wszystkim nam zresztą powinno zależeć, by tak się stało. Trendy przemijają, a inwestycja w działające nawet przez 80 lat stabilne i niskoemisyjne źródło zostaje.

Gdyby po Fukushimie Japonia i Niemcy pozostawiły elektrownie jądrowe w spokoju, ale zrezygnowały z węgla, pomogłyby uniknąć 28 000 śmierci związanych z zanieczyszczeniem powietrza. Ocaliłyby 10 000 osób więcej, niż zginęło w wyniku wielkiego trzęsienia ziemi w Tohoku, dziesięć razy więcej, niż zabrał stres związany z ewakuacją z okolic Fukushimy, i 6 razy więcej niż katastrofa w Czarnobylu.

Lęk przed jednym z najbezpieczniejszych źródeł energii musi przestać przesłaniać nam te liczby. Profesor Shizuo Sutou z Uniwersytetu Shujitsu podsumował to krótko: jedyne, czego w obliczu Fukushimy Japończycy powinni byli się bać, był strach. Ten, który sprawił, że zamiast racjonalnie oceniać ryzyko, podejmowali jedną fatalną decyzję za drugą.

W dziesiątą rocznicę największej katastrofy naturalnej, jaka nawiedziła ich kraj, Japończycy uczcili pamięć 19 000 ofiar wielkiego trzęsienia ziemi w Tohoku minutą ciszy. Nieświadomi skali zniszczeń, w Polsce kojarzymy tę datę tylko z wydarzeniami w elektrowni Fukushima-Daiichi, co utrudnia ich trzeźwą ocenę. Nad Wisłą nie grożą nam ani trzęsienia ziemi, ani fale tsunami, ale brak energii w systemie – jak najbardziej.

Wycofanie z atomu

Pozostało 92% artykułu
Komentarze i opinie
Sposób na transformację? Budowanie miejscowego dobrobytu
Komentarze i opinie
Szef PIE: W 2040 r. energetyka oparta na węglu będzie 40 proc. droższa niż OZE
Komentarze i opinie
Mariusz Janik: Tylko świnie tankują na zapas
Komentarze i opinie
Bartłomiej Sawicki: Donald Tusk ojcem Baltic Pipe? Krok po kroku, jak było naprawdę
Komentarze i opinie
Monika Morawiecka i Jan Rosenow: Od marudera do lidera - jak Polska stała się najszybciej rozwijającym się rynkiem pomp ciepła w Europie?