Po pierwsze, uważam, że rząd oszukał górników. Nie mam wątpliwości, że porozumienie zostało zawarte jedynie po to, aby w piątek nie wybuchł strajk generalny w kopalniach. Tymczasem, gdyby rząd chciał trwałego porozumienia i bezpiecznej przyszłości dla górników, nie chowałby głowy w piasek.
Pieniądze dla ludzi, nie dla kopalń
Zamiast dotować miliardem złotych rocznie branżę, która się kończy, powinien przeznaczyć te pieniądze na łagodzenie skutków likwidacji górnictwa. Trzeba zbudować program wsparcia dla odchodzących z pracy w górnictwie, dotować tworzenie nowych miejsc pracy w branżach przyszłościowych i opracować program przekwalifikowania odchodzących z górnictwa.
Po drugie, rząd dzieli mieszkańców Górnego Śląska. To egoizm, aby podpisywać porozumienie jedynie z górniczymi związkowcami – jedną, kończącą się branżą. Do stołu nie zostali dopuszczeni ani samorządowcy, ani firmy z otoczenia górnictwa, ani młodzież ze strajków klimatycznych, która będzie żyła w sytuacji kryzysu klimatycznego dłużej niż obecni górnicy.
Na Górnym Śląsku nie mieszkają tylko pracujący przy wydobyciu węgla. Mieszkają tutaj również lekarze, nauczyciele i kasjerzy. Skoro „umowa społeczna” ma być przygotowana do 15 grudnia, trzeba powołać szerszą grupę – z udziałem samorządowców, osób biegłych w kwestiach klimatycznych i unijnych regulacjach. Rząd cały czas proponuje daty odejścia od węgla, które w żaden sposób nie odnoszą się do nauki o klimacie i wynikającego z niej tempa redukcji emisji. Mało tego, eksperci od energetyki w Polsce nie mają wątpliwości, że tak późna data wyjścia z węgla jest kompletnie oderwana od sytuacji rynkowej.
Po trzecie, porozumienie zakłada wykorzystanie narzędzi, które są w tym momencie nielegalne. Eksperci są zgodni, że brak podstaw prawnych, aby Komisja Europejska zgodziła się na pomoc publiczną. Licząc na taką zgodę i zawierając w piątek porozumienie, rząd wykazał się ogromną naiwnością. Ta sprawa została zamknięta porozumieniem z 2010 o zakończeniu dopłat w 2018 roku. Musiałoby zostać zmienione prawo unijne. Taka procedura z udziałem KE, Parlamentu, a także państw członkowskich – z których wszystkie poza Polską zgodziły się już na neutralność klimatyczną – trwa kilka lat. Tymczasem problem z wypłatami w PGG jest każdego miesiąca coraz większy.