Skończyła się zima, zaczęła się wyjątkowo ciepła wiosna i kto by teraz z polityków pamiętał o tym, że zimą truje nas smog. Mamy na głowie inne problemy – od wymiany opon po katar sienny.

Być może temat faktycznie stanie się priorytetem, gdy ktoś wysoko postawiony w rządzie doświadczy w swojej rodzinie skutków zanieczyszczonego powietrza. Bo każdego roku z powodu smogu przedwcześnie umiera 45 tys. Polaków, więcej niż jest mieszkańców Żyrardowa.
Przykład zmagań o wykluczenie z obrotu odpadów węglowych świetnie pokazuje, jak mocno branża węglowa trzyma się w Polsce. I nie chodzi tu tylko sektor wydobywczy, ale i handlarzy węglem. W mediach pojawiły się narzekania sprzedających surowiec, którzy wskazywali, że nowe normy podniosą ceny ogrzewania domów.

Oczywiście paliwo z prawdziwego zdarzenia zawsze będzie droższe od odpadów, nawet tych górniczych, ale stawką jest tu nasze życie i zdrowie. Poza tym ci, którzy żyją w biedzie, mogą coraz częściej liczyć na wsparcie władz samorządowych i centralnych w kwestii obniżenia kosztów ogrzewania domu.

Argument, że wprowadzenie nowych norm na paliwa stałe może doprowadzić o utraty pracy 10 tys. osób, jest mało przekonujący w sytuacji, gdy na rynku brakuje rąk do pracy.

Kolejna próba sił między lobby antysmogowym oraz prowęglowym przynosi porażkę zwolenników walki o czyste powietrze. Rząd idzie tu niczym rak: dwa kroki do tyłu jeden do przodu. W ten sposób smogu za nic nie pokonamy.