Powietrze może być czyste

Gdyby regionalne plany działań naprawczych respektowano, smog od wielu lat byłby tylko wspomnieniem.

Publikacja: 05.03.2018 23:40

Powietrze może być czyste

Foto: 123RF

Smog w Polsce jest faktem. Niezbitym. Nikt już tego nie podważa. Od rozpoczęcia sezonu grzewczego aż do jego zakończenia otacza nas zawiesina pyłów i trujących gazów. Sytuację poprawiają co prawda silne wiatry, które czasami wydmuchują z miast i gmin snujące się wyziewy z domowych kominów. Pomagają też wyższe temperatury, bo spala się mniej węgla. Zwykle jednak, jeżeli jest zimno i nie wieje wiatr, a na dodatek jest tzw. niska inwersja (odwrócenie układu temperatur) niepozwalająca na unoszenie się spalin do góry, otula nas trująca mgła. Jest ona powodem wielu chorób, skracania naszego życia oraz ogromnych strat liczonych w dziesiątki miliardów euro rocznie.

Rozwiązanie jest trywialnie proste, ale wymaga dużej determinacji politycznej i ogromnych pieniędzy. Wystarczy zlikwidować, a przynajmniej ograniczyć do absolutnego minimum, spalanie paliw kopalnych, zarówno węgla i drewna (zwłaszcza mokrego) w paleniskach domowych, jak i benzyn oraz olejów napędowych – w samochodach. Czy to się da zrobić? Oczywiście, że tak. Są kraje, w których smogu nie ma. Polska rzeczywistość wymaga jednak innych, bardziej skomplikowanych działań.

Już od niemal 15 lat wszędzie tam, gdzie rządowe służby inspekcyjne stwierdziły przekroczenia norm jakości powietrza, marszałkowie województw wprowadzili do prawa lokalnego plany działań naprawczych, których celem jest osiągnięcie zadowalającego poprawienia czystości powietrza, by spełniało europejskie normy. Gdyby to prawo respektowano, smog od wielu lat byłby tylko wspomnieniem, a niestety nie jest.

Obowiązek realizacji planów naprawczych ciąży na włodarzach wszystkich polskich gmin, zwłaszcza miejskich. Skuteczność działań wymaga integracji wielu służb gminnych, związanych nie tylko z ochroną środowiska, ale i planowaniem przestrzennym, transportem, usługami ekosystemowymi czy z zielenią. Dlatego jest to jedno z najtrudniejszych zadań związanych z zarządzaniem gminą. Wymaga świetnej organizacji pracy, od diagnozy poprzez planowanie, organizację, realizację po kontrolę. Dokładnie tak, jak w „Traktacie o dobrej robocie” prof. Kotarbińskiego.

Niezbędne są wysokie kompetencje, żelazna dyscyplina, czas i oczywiście pieniądze. I brak tych ostatnich jest najczęstszą przyczyną słabej realizacji planów naprawczych. Również czas jest jednym z kluczowych wrogów tych działań. Stąd tendencja do działań na skróty, często pozornych i dających szybki efekt PR, ale bez wpływu na poprawę jakości powietrza.

CZUJNIKI NISKIEJ JAKOŚCI

Takim przykładem jest bezsensowne montowanie przez samorządy niskokosztowych mierników, a właściwie liczników cząstek pyłu PM2,5 i PM10 do monitoringu gminnego. Anonse o ich zakupie są nagłaśniane, dając wrażenie, że skoro coś się dzieje, to znaczy, że ktoś myśli i dba o komfort naszego życia.

W wyniku rosnącej koniunktury na takie urządzenia nastąpił wysyp firm montujących bardzo tanie mierniki, czy raczej liczniki cząstek pyłu, których jedyną innowacyjnością względem drugich jest odmienny kształt obudowy. Sprowadzane są również masowo jeszcze tańsze identyczne urządzenia z Chin i Indii, czyli z regionów o porównywalnym poziomie zanieczyszczenia powietrza, jak w Polsce.

Jakość pomiarowa tych urządzeń jest bardzo problematyczna, niezwykle uzależniona od warunków atmosferycznych i ich usytuowania. Są one szczególnie przydatne w domach, samochodach i – z ograniczeniami – na parapetach i framugach okien. I takie jest ich przeznaczenie.

Pół biedy, jeżeli z takich własnych „przydomowych” liczników (podobnie jak z zaokiennych stacji meteorologicznych) korzysta bezpośrednio mieszkaniec. Gorzej, gdy gmina udostępnia na portalach samorządowych dane wątpliwej jakości, często zawyżane, wpływając tym samym na poziom emocji, a nawet na wyceny nieruchomości na swoim terenie. Takich gmin jest już sporo, wszystkie wprowadzają mieszkańców w błąd.

Jedno z mazowieckich miast zainstalowało 44 takie liczniki i ogłosiło o budowie najgęstszej sieci monitorowania jakości powietrza w Europie. Z kolei duże śląskie miasto wyposażyło w takie przydomowe liczniki wszystkie dzielnice i na swoim portalu kilkumetrową reprezentatywność jednego miernika rozciągnęło na obszar całej dzielnicy. Co więcej, chwilowe – nawet sekundowe – wartości porównuje z normami 24-godzinnymi, alarmując o nieistniejących przekroczeniach i niepotrzebnie sugerując mieszkańcom sposoby reagowania. Jedno z miast wojewódzkich poinformowało o zakupie pakietu takich liczników, wiążąc ten fakt z działaniami na rzecz poprawy jakości powietrza.

Polskie prawo jasno wskazuje, jak administracja publiczna powinna określać stan zanieczyszczenia powietrza oraz co i jak można udostępniać mieszkańcom, aby nie wywoływać niepotrzebnych emocji.

Działania niezgodne z prawem nakręcają spiralę paniki, co powoduje sięganie przez mieszkańców po nieuczciwie reklamowane środki zaradcze w postaci suplementów diety, po tabletki i płyny oczyszczające, kremy i zupełnie nieskuteczne maseczki ochronne.
Co robić? Zagrożenie zdrowia i życia wywołuje zrozumiałe emocje społeczne, które można opanować tylko poprzez dobrze zorganizowane i konsekwentne działania.

ZATRUDNIĆ KOMINIARZY

Każda gmina w Polsce powinna zinwentaryzować wszystkie czynne paleniska i kominki domowe. Ponad dziesięć lat temu spółdzielnie kominiarskie proponowały taki spis za symboliczne wynagrodzenie. Niestety, rząd z oferty nie skorzystał. Warto wrócić do tej propozycji. Niezbędna jest też diagnoza skutków działań naprawczych – już podjętych i dopiero planowanych.
Uzupełnieniem pomiarów referencyjnych powinny być tanie dopuszczalne metody modelowania matematycznego, dające wystarczająco wiarygodne wyniki i co więcej, identyfikujące „winowajców”, czyli rodzaje źródeł emisji powodujących nadmierne zanieczyszczenia powietrza. Takie systemy w nielicznych miastach są stosowane.

Niezależnie od kosztów powinny być realizowane uchwalone plany działań naprawczych, obejmujące też zmiany infrastruktury, szczególnie ciepłowniczej, gazowej i elektrycznej. Plany zagospodarowania przestrzennego powinny uwzględniać niezbędne obszary przewietrzania miasta, strefy ograniczonej komunikacji, rozwój usług ekosystemowe, czyli miejskich układów przyrodniczych. Tak więc i w Polsce możliwe jest w najbliższych latach osiągnięcie dobrej jakości powietrza, którym oddychamy.

Autor jest ekspertem BCC ds. polityki środowiskowej, ministrem środowiska w Gospodarczym Gabinecie Cieni BCC, prezesem think tanku Atmoterm.

Smog w Polsce jest faktem. Niezbitym. Nikt już tego nie podważa. Od rozpoczęcia sezonu grzewczego aż do jego zakończenia otacza nas zawiesina pyłów i trujących gazów. Sytuację poprawiają co prawda silne wiatry, które czasami wydmuchują z miast i gmin snujące się wyziewy z domowych kominów. Pomagają też wyższe temperatury, bo spala się mniej węgla. Zwykle jednak, jeżeli jest zimno i nie wieje wiatr, a na dodatek jest tzw. niska inwersja (odwrócenie układu temperatur) niepozwalająca na unoszenie się spalin do góry, otula nas trująca mgła. Jest ona powodem wielu chorób, skracania naszego życia oraz ogromnych strat liczonych w dziesiątki miliardów euro rocznie.

Pozostało 88% artykułu
Komentarze i opinie
Sposób na transformację? Budowanie miejscowego dobrobytu
Komentarze i opinie
Szef PIE: W 2040 r. energetyka oparta na węglu będzie 40 proc. droższa niż OZE
Komentarze i opinie
Mariusz Janik: Tylko świnie tankują na zapas
Komentarze i opinie
Bartłomiej Sawicki: Donald Tusk ojcem Baltic Pipe? Krok po kroku, jak było naprawdę
Komentarze i opinie
Monika Morawiecka i Jan Rosenow: Od marudera do lidera - jak Polska stała się najszybciej rozwijającym się rynkiem pomp ciepła w Europie?