W sytuacji, gdy świat powoli odchodzi od paliw kopalnych, a energetykę opiera na źródłach odnawialnych oraz atomie, warto się było zastanowić, czy węglówka to dobre rozwiązanie, mając na uwadze jeszcze dwa ważne czynniki. Po pierwsze, mimo że Polska na węglu stoi, to spada wydobycie, a rośnie import surowca. Po drugie, koszty emisji dwutlenku węgla będą rosły, a to oznacza, że prąd z tej elektrowni nie będzie należał do najtańszych.
Ekolodzy zwracają uwagę, że w 2030 r. koszt zakupu uprawnień do emisji dwutlenku węgla będzie kosztował ponad 600 mln rocznie, zaś dostosowanie bloku do norm BAT (najlepsze dostępne techniki w ograniczaniu emisji w zakładach) wyniesie 500 mln zł.
Wszelako warto tu zaznaczyć, że polska energetyka potrzebuje nowych jednostek wytwórczych, bo stare dwusetki – czyli bloki węglowe o mocy 200 MW – są wyłączane z eksploatacji. Przy faktycznym zastoju na rynku odnawialnych źródeł, których moc do 2015 roku dynamicznie rosła, scenariusz, jaki dwa lata temu zarysowały Polskie Sieci Elektroenergetyczne – że w najbliższych latach może być problem z pokryciem zapotrzebowania na energię – może się ziścić jeszcze szybciej, niż myślano.
Warto się zastanowić nad rozwojem energetyki gazowej. Biorąc pod uwagę nasze ambicje i inwestycje w budowanie hubu gazowego dla Europy Wschodniej, należy przemyśleć, czy to aby energetyka nie powinna być beneficjentem surowca z tworzonej Bramy Północnej. Spalanie błękitnego paliwa nie jest tak szkodliwe jak węgla, a i koszty emisji CO2 są w tym przypadku mniejsze.