Nawet 8 GW mocy wiatrowych do 2040 r. można byłoby zbudować w polskiej strefie na Bałtyku – szacuje Fundacja na rzecz Energetyki Zrównoważonej (FNEZ). Potencjał naszego morza na 2030 r. według zaktualizowanych analiz FNEZ spadł jednak o połowę z wcześniej spodziewanych 6 GW.
– Tych mocy nie będzie tak dużo, jak zakładaliśmy wstępnie, ze względu na opóźnienia wynikające z braku decyzji politycznych – tłumaczy Maciej Stryjecki z FNEZ. – Jest jednak realna szansa, by w przyszłym dziesięcioleciu zaczęło się kręcić 2,5–3 GW mocy na Bałtyku – dodaje.
Zagranica chętna, ale…
W praktyce najbardziej prawdopodobna jest realizacja w takich elektrowniach ok. 2,2 GW. To dwa projekty Polenergii na ok. 1,2 GW (z możliwością podwojenia mocy po uzyskaniu stosownych pozwoleń w przyszłej dekadzie) oraz farma PGE na ok. 1 GW.
Jak wynika z naszych informacji, obie firmy rozmawiają już wstępnie z największymi międzynarodowymi graczami z tego sektora o ewentualnym partnerstwie przy projektach. Jest jeszcze projekt Orlenu (docelowo na 600 MW), ale nie jest on na razie rozwijany. Na rynku mówi się więc, że może w całości pójść na sprzedaż.
Zagraniczni inwestorzy są chętni do wejścia na Bałtyk. Ale oczekują zapewnień, że w polskim miksie jest miejsce dla offshore, czyli właśnie morskiej energetyki wiatrowej.