W expose premier wskazuje, że Polska jest krajem stawiającym na odnawialne źródła energii. To szczyt energetycznej hipokryzji! Energetycy ze spółek skarbu państwa przyznawali, że wiatraki zaczęły obniżać rentowność bloków węglowych. Czyli nie była ważna ani konkurencja między podmiotami, ani niższa cena energii produkowanej z Odnawialnych Źródeł Energii (OZE), ani też troska o środowisko.
Premier chwalił się, że w energetyce słonecznej mamy już 1,5 GW zainstalowanej mocy. Tylko efekt ten nie wynika bezpośrednio z działań rządu, bo program „Mój prąd” oferujący dopłatę 5 tys. zł do małej instalacji fotowoltaicznej (PV) działa dopiero trzeci miesiąc. Duże zainteresowanie instalacjami pv wynika z tego, że przedsiębiorcy i obywatele widząc, że czeka ich nieuchronna podwyżka cen energii, wzięli inicjatywę w swoje ręce i postawili na generację energii elektrycznej we własnym zakresie. Przedstawiciele branży OZE wskazują, że ustawa o odnawialnych źródłach energii jest permanentnie odnawiana, co nie służy stabilności rozwoju tej branży.
Premier RP Mateusz Morawiecki
Podczas expose premier Mateusz Morawiecki omawiając zagadnienia związane z klimatem i energią wskazywał na trzy punkty: bezpieczeństwo energetyczne, konkurencję cenową oraz dbałość o środowisko. Jeżeli zwiększanie importu węgla z Rosji – kraju z którego planujemy ograniczyć sprowadzanie ropy i gazu – jest wyrazem zwiększania bezpieczeństwa energetycznego, to tylko gratulować. O konkurencji cenowej trudno cokolwiek powiedzieć, gdy cztery energetyczne spółki skarbu państwa mają ok. ¾ rynku energii i prywatne podmioty w tym obszarze gospodarki nie są mile widziane. I wreszcie dbałość o klimat. Premier co prawda wspomina o tym aspekcie, ale od razu dodaje, że udział węgla w miksie energetycznym przez kolejne lata będzie wysoki. To walczymy o klimat czy przez kolejne lata utrzymujemy duży udział węgiel w energetyce?
Premier Morawiecki wspomniał o walce ze smogiem i wskazał na program „Czyste Powietrze”. W założeniach przez 10 lat na ten cel państwo miało wydać 103 mld zł. Tymczasem jak pisaliśmy w Rzeczpospolitej, przez rok działania programu wydano niecały 1 mld zł. Rozbudowana biurokracja i długi – bo aż 90 dniowy okres oceny wniosku sprawia, że wielu chętnych rezygnuje ze wsparcia państwa w tym obszarze.