W cieniu dyskusji o ratyfikacji Funduszu Odbudowy, a właściwie decyzji w sprawie zasobów własnych Unii Europejskiej trwają w Polsce prace nad Krajowym Planem Odbudowy (KPO). Jego przygotowanie to warunek sięgnięcia po pieniądze z Funduszu Odbudowy (FO) – Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności. Plan ma pokazać, jak środki te przełożą się u nas na konkretne reformy i inwestycje. A mówimy o sporych kwotach: 23,9 mld euro dotacji i 34,2 mld euro pożyczek do 2026 r.
Problemem jest prawo, a nie pieniądze
Największą część puli dotacyjnej, 6,3 mld euro, rząd chce przeznaczyć na zieloną transformację. To słuszny kierunek, ale pamiętajmy, że trzeba będzie wykazać, jakie realne, nowe – wcześniej nieplanowane – cele osiągniemy dzięki tym pieniądzom; jak zwiększą one nasze ambicje – np. rozwoju odnawialnych źródeł energii.
Przypomnijmy, że nowe prawo klimatyczne podnosi ambicje UE w zakresie redukcji emisji CO2 do 55 proc. do 2030 r. zgodnie z ustaleniami grudniowej Rady Europejskiej popartymi przez Polskę. To zapowiedź m.in. wyższego celu w OZE dla Unii – zamiast zakładanych 32 proc. do końca dekady będzie to zapewne 38–40 proc. A przecież Polska już przy 32 proc. miała trudność ze swoim wkładem: Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu mówi o zaledwie 23 proc. na 2030 r., choć Komisja Europejska chciała, żeby było to 25 proc. Teraz w trakcie prac nad spodziewaną w czerwcu rewizją dyrektywy OZE temat powróci, a nowy wymiar nada mu wsparcie, jakie mamy otrzymać z FO. Co więcej, jeśli nic się nie zmieni w krajowej legislacji, rząd nie uniknie pytań o to, czy faktyczną barierą dla rozwoju OZE nie są u nas pewne rozwiązania prawne, na czele z niechlubną ustawą odległościową i regułą 10 h, a nie – brak środków finansowych.
Oczekiwanie „nadprogramowych” ambicji dotyczy wszystkich państw UE. Fundusz Odbudowy ma sprawić, że dzięki dołożeniu „świeżych” 750 mld euro w skali Unii – nieoczekiwanych przecież dotąd (tak jak i sama pandemia Covid-19, na której wybuch są one odpowiedzią) – zrealizujemy dodatkowe cele i inwestycje, a nie – że zrobimy tylko to, co zakładaliśmy wcześniej, ale przy użyciu nowych pieniędzy, a zaoszczędzone w ten sposób fundusze rządy wydadzą na inne, najchętniej polityczno-wyborcze, cele. KE słusznie oczekuje jasnej „wartości dodanej” – stąd wymóg zawierania w KPO mierzalnych i weryfikowalnych wskaźników ilościowych, a oprócz celów – kamieni milowych ich osiągania.
Fundusz Odbudowy to wielka szansa, ale i kredyt, który będą spłacać do końca 2058 r. także następne pokolenia. I to o nich, parafrazując znane powiedzenie, a nie o następnych wyborach powinno się myśleć, planując wydatkowanie tych pieniędzy!