Flisowska (Greenpeace): reakcja PGE na protest – ignorancja czy zła wola?

To nieprawda, że Greenpeace w niczym się nie zgadza z PGE GiEK. Trudno się bowiem nie zgodzić, gdy spółka przyznaje otwarcie, że nie rozumie istoty protestu aktywistów i aktywistek w Turowie. Istotą jest bowiem kryzys klimatyczny i brak odpowiednich działań w naszym kraju. No i rzeczywiście – PGE tego nie rozumie ni w ząb – pisze Joanna Flisowska – szefowa zespołu klimat i energia w Greenpeace Polska.

Publikacja: 18.03.2021 16:08

Flisowska (Greenpeace): reakcja PGE na protest – ignorancja czy zła wola?

Foto: energia.rp.pl

To znaczy – trzeba mieć nadzieję, że nie rozumie. Bo jeśli rozumie, to zarzut wobec przedstawicieli spółki (podobnie zresztą jak wobec ministra Jacka Sasina) robi się znacznie cięższy: wiedzą, że kryzys klimatyczny jest faktem, wiedzą, że potrzebne jest pilne działanie, a mimo to sprawę ignorują, powodując realne zagrożenie dla Polek i Polaków, na dodatek regularnie ich okłamując.

Zostańmy więc przy w sumie ludzko życzliwej i potwierdzonej oficjalnie na konferencji prasowej przed spółkę tezy o niezrozumieniu. W środę aktywiści i aktywistki Greenpeace weszli na teren kopalni węgla brunatnego Turów, by zaprotestować przeciwko indolencji klimatycznej największej polskiej spółki energetycznej- PGE. W odpowiedzi na nasz protest PGE najpierw próbowało obrócić sprawę w żart, ale dość szybko przeszło do kontrataku, zarzucając – ustami dyrektora departamentu komunikacji PGE GiEK- aktywistom i aktywistkom kłamstwa, siebie samą przedstawiając jako ofiarę dyskryminacji, a także sugerując, że całą akcję inspiruje bliżej nieokreślona „strona czeska”.

Gdybyż, och gdybyż dyrektor poprzestał na takim lamencie… Niestety, jakby dla wzmocnienia własnych twierdzeń o niezrozumieniu, przedstawiciel PGE GiEK szeroko uzasadniał swoje twierdzenia przeinaczeniami i nieprawdami. Stwierdził na przykład, że Turów jest jedyną kopalnią, która według protestujących ma się zamknąć natychmiast, choć nikt z protestujących o niczym takim nie wspomniał, nie pisał też nigdy o tym w komunikatach sam Greenpeace, którego oczekiwaniem jest odejście od węgla do 2030 roku w całej UE, w tym w Polsce – data skądinąd nieprzypadkowa, bo wynikająca bezpośrednio z raportów naukowych opartych chociażby o raporty międzyrządowego zespołu naukowców od klimatu IPCC , które opisują, co jest niezbędne, żeby zapobiec najgorszym skutkom kryzysu klimatycznego.

PGE pyta retorycznie, dlaczego aktywiści i aktywistki nie protestują przeciwko kopalniom w Czechach i w Niemczech, sugerując, że uwzięli się właśnie na Polskę, a Turów w szczególności. Rzecz w tym , że największe antyodkrywkowe i antywęglowe protesty od lat mają miejsce właśnie w Niemczech, a i w Czechach takie akcje nie są rzadkością i nie rzadko biorą w nich udział również polscy aktywiści. Tyle, że w Niemczech i Czechach planuje się odejście od węgla w latach 30’. To oczywiście wciąż za późno ale i tak lepiej niż w Polsce w której takich planów brak.

Choć czy na pewno brak? Dyrektor Michniewicz – odpowiedzialny w PGE GiEK za komunikację, zadeklarował bowiem przy okazji – chyba w imieniu naszego kraju, choć trudno powiedzieć – odejście od paliw „kopalnianych” (cały czas mowa tu o niezrozumieniu, więc warto podkreślić to przejęzyczenie) do 2049 roku w całym kraju. Jest to deklaracja o tyle odważna, że nieustalona z polskim rządem, który daty tej używa jedynie w rozmowach o wydobyciu węgla kamiennego na Śląsku. Daty całościowego odejścia od węgla, która obejmowałaby zarówno górnictwo jak i energetykę jednak nie ma. PGE dodatkowo podkreśla zgodność działań Polski z polityką klimatyczną Unii Europejskiej – niestety, jest to jakaś inna Unia Europejska, w której wszyscy mieszkamy i w której Polska jest głównym hamulcowym, blokującym zielone procesy i wypinającym się na wszelką ambicję klimatyczną- jak choćby w kwestii celu osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku. Polska w dalszym ciągu pozostaje jedynym krajem UE, które nie poparło tego celu nawet mając przed sobą widmo utraty połowy środków z unijnego Funduszu na rzecz sprawiedliwej transformacji.

W oświadczeniu prasowym PGE GiEK pisze z kolei, że „kopalnia w Turowie funkcjonuje w oparciu o legalnie przyznaną koncesję wydaną na 6 lat przez ministra mlimatu 20 marca 2020 r. zgodnie z polskim porządkiem prawnym”. Nie wspomina jednak, że decyzja ministra nie uwzględnia przeprowadzonych w ramach procedury oceny oddziaływania na środowisko konsultacji społecznych i pomija wymogi unijnej dyrektywy w sprawie oceny oddziaływania na środowisko. Co z resztą Czechy podnoszą w pozwie złożonym przeciwko Polsce do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. W tym kontekście nie można też nie zauważyć, że przedstawiciel PGE GiEK zaznaczał na konferencji prasowej, że kopalnia ma koncesję na działalność do 2044 roku, tę samą koncesję którą w 2020 roku minister wydał na 6 lat… Dyrektor najwyraźniej zapomniał, że PGE GiEK dopiero ubiega się o kolejne przedłużenie koncesji do 2044 roku.

Na koniec wróćmy do tezy o inspiracji do protestu ze „strony czeskiej”. Inspiracją do protestu jest szkodliwa działalność samej grupy PGE, która w swojej greenwashingowej strategii ogłoszonej w zeszłym roku chce się pozbyć brudnych aktywów węglowych, przerzucając odpowiedzialność i koszty z nią związane na Polki i Polaków. Inspiracją jest też działalność ministra Jacka Sasina, który te działania i pomysły wspiera, a w kwestii kryzysu klimatycznego robi – można policzyć dokładnie – NIC.

Mam nadzieję, że tym tekstem pomogliśmy choć trochę PGE GiEK, zrozumieć istotę protestu i dzięki temu kolejne repliki ze strony spółki będą choć odrobinę oparte na faktach. Liczę na to, że w ten sposób małymi krokami (choć stawianymi bardzo szybko, bo sprawa jest pilna) polski rząd i spółka skarbu państwa dojdzie w końcu do wniosków, które pozwolą realnie walczyć z kryzysem klimatycznym.

""

Joanna Flisowska – szefowa zespołu klimat i energia w Greenpeace Polska, fot. Max Zieliński

Foto: energia.rp.pl

To znaczy – trzeba mieć nadzieję, że nie rozumie. Bo jeśli rozumie, to zarzut wobec przedstawicieli spółki (podobnie zresztą jak wobec ministra Jacka Sasina) robi się znacznie cięższy: wiedzą, że kryzys klimatyczny jest faktem, wiedzą, że potrzebne jest pilne działanie, a mimo to sprawę ignorują, powodując realne zagrożenie dla Polek i Polaków, na dodatek regularnie ich okłamując.

Zostańmy więc przy w sumie ludzko życzliwej i potwierdzonej oficjalnie na konferencji prasowej przed spółkę tezy o niezrozumieniu. W środę aktywiści i aktywistki Greenpeace weszli na teren kopalni węgla brunatnego Turów, by zaprotestować przeciwko indolencji klimatycznej największej polskiej spółki energetycznej- PGE. W odpowiedzi na nasz protest PGE najpierw próbowało obrócić sprawę w żart, ale dość szybko przeszło do kontrataku, zarzucając – ustami dyrektora departamentu komunikacji PGE GiEK- aktywistom i aktywistkom kłamstwa, siebie samą przedstawiając jako ofiarę dyskryminacji, a także sugerując, że całą akcję inspiruje bliżej nieokreślona „strona czeska”.

Pozostało 82% artykułu
Komentarze i opinie
Krzysztof Adam Kowalczyk: Transformacji energetycznej brakuje stabilności
Komentarze i opinie
Sposób na transformację? Budowanie miejscowego dobrobytu
Komentarze i opinie
Szef PIE: W 2040 r. energetyka oparta na węglu będzie 40 proc. droższa niż OZE
Komentarze i opinie
Mariusz Janik: Tylko świnie tankują na zapas
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze i opinie
Bartłomiej Sawicki: Donald Tusk ojcem Baltic Pipe? Krok po kroku, jak było naprawdę