Koszty rządowego programu pod nazwą PPEJ (6 bloków jądrowych) mają wynieść 133 do 150 mld zł, z tego połowa ma przypaść na stronę polską, połowa zaś na inwestora zagranicznego. W ciągu 22 najbliższych lat. Skąd pan profesor bierze kwotę 300 mld zł doprawdy nie wiem? I na jakiej podstawie?
O ingerencji w środowisko Jan Popczyk nie rozpisuje się specjalnie, lecz faktem jest, iż o wiele więcej betonu i stali trzeba zużyć na wybudowanie wiatraków niż na elektrownię jądrową tej samej mocy. W dodatku trzeba wtedy zająć o wiele większy teren. Nie mówiąc już o ilości wyprodukowanej energii elektrycznej, w czasie całego życia tych obiektów, tu energetyka jądrowa ma kolosalną przewagę, gdyż czas jej działania to realnie licząc nawet 80 lat, a roczne średnie wykorzystanie mocy 90% (wymiana paliwa co 18 miesięcy). Planuje się to w taki sposób, by ta wymiana odbywała się pojedynczo, a nie we wszystkich blokach jednocześnie. Odpady z elektrowni jądrowej to znikoma ilość, zaledwie parę metrów sześciennych rocznie i to wszystkich tych wysoko, średnio i bardzo nisko radioaktywnych. Znane są technologie ich zabezpieczania – szkło lub ołów pochłaniają promieniowanie gamma, a istnieje też cykl zamknięty, ponownego ich przerobu na paliwo. Przypomnę, że w przypadku wiatraków oraz paneli fotowoltaicznych mamy do czynienia z o wiele większą ilością odpadów, których nie będzie można utylizować. Stają się one problemem, gdy pierwsza generacja wiatraków i paneli fotowoltaicznych dobiega kresu swych dni, czyli po 20 – 25 latach pracy.
I wreszcie najważniejsze! Proces rozszczepienia jąder atomów uranu jest miliony razy bardziej wydajny energetycznie od jakiegokolwiek procesu spalania. Elektrownia jądrowa jest w pełni sterowalna, po wybudowaniu jej można nią zastąpić analogiczną moc pracującą na spalaniu paliw kopalnych. Udowodniły to kraje rozwijające atom (Francja i Szwecja) które bardzo skutecznie zdekarbonizowały swoją gospodarkę, w przeciwieństwie do dogmatycznych Niemiec, gdzie węgiel i gaz długo jeszcze będą główną częścią energetycznego systemu. W przypadku wiatraków i fotowoltaiki nie da się szybko zastąpić technologii emisyjnych, ponieważ potrzebują one wsparcia jakichś źródeł stabilnych, często właśnie opartych na paliwach kopalnych. Tzw biomasa ale i biogaz zaliczane do OZE, mające być uzupełnieniem energetyki słonecznej i wiatrowej także są spalane w kotłach! Tym samym są to źródła emisyjne. Pan profesor zapewne nie potrafi podać przykładu wysoko rozwiniętego kraju, opartego choćby w 80% na OZE, nie mówiąc o 100%. Oczywiście pomijając Islandię czy Norwegię, mające specyficzne, niepowtarzalne gdzie indziej warunki geograficzne. Wspomniane natomiast technologie wodorowe, przedstawiane jako alternatywa dla atomu przez wielu publicystów mają nie rozwiązane inżyniersko kwestie składowania, wykorzystania jako paliwa w ogniwach elektrycznych lub podczas spalania, ale również nierozwiązana jest kwestia ich przesyłu. Wodór ma silne tendencje wybuchowe, a przypomnę, że słynny niemiecki Zeppelin „Von Hindenburg” który zapalił się i wybuchł nad Nowym Yorkiem także wypełniony był wodorem. Wodór wreszcie posiada atomy tak małe, że przenikają one przez ścianki zbiornika. Obecne rurociągi, którędy przesyła się gaz ziemny nie są przystosowane do przesyłu czystego wodoru, co najwyżej jakiejś jego domieszki do gazu.
Wodór wreszcie ma tendencję do tzw wstecznego zapłonu, co budzi niepokój inżynierów, a jego wytworzenie obecnie jest opłacalne ekonomicznie jedynie w emisyjnym procesie pozyskiwania go właśnie z paliw kopalnych. Tzw elektroliza wody, czyli czyste pozyskiwanie wodoru jest póki co zbyt drogie. Istnieje natomiast możliwość pozyskania go w reaktorach jądrowych, w sposób czysty. Dlatego należy technologie wodorowe i ich rozwój rozpatrywać w kontekście współpracy z atomem, a nie zamiast niego.
Kończąc, uważam poglądy Pana profesora Jana Popczyka i głoszone przez niego tezy za myślenie czysto życzeniowe, pozbawiona realnego podparcia w wiedzy inżynierskiej. Publikowanie podobnych artykułów natomiast uważam za zwykłą lobbystyczną propagandę, mającą wprowadzić w błąd społeczeństwo, a co gorsza decydentów.
mgr inż. Jerzy Lipka, absolwent kierunku Energetyka Jądrowa na wydziale MEL Politechniki Warszawskiej.