Porozumienie zawarte w ostatni piątek między rządem a górniczymi związkami zawodowymi ze Śląska nie zapobiegnie zamykaniu kopalń i zwolnieniom. Zaproponowany w nim niemal trzydziestoletni harmonogram odchodzenia od węgla na Śląsku jest nierealistyczny, i to z kilku powodów. Przede wszystkim wydobycie węgla w większości kopalń jest już dziś nierentowne – by trwać, wymagałoby dotowania przez państwo, co nie wydaje się możliwe w świetle unijnych przepisów dotyczących pomocy dla przedsiębiorstw. Nie bardzo również wiadomo, kto i po co miałby kupować śląski węgiel przez tyle lat, gdy ceny uprawnień do emisji CO2, rosnące szybko wraz ze wzrostem ambicji klimatycznych UE, czynią produkcję energii z węgla nieopłacalną, a zaproponowane przez sygnatariuszy umowy „czyste” sposoby wykorzystania węgla to mrzonki bez ekonomicznego uzasadnienia.
Kopalnie będą zamykane szybciej
Kopalnie będą zamykane znacznie szybciej niż przewiduje dołączony do porozumienia harmonogram, zapewne w terminach zbliżonych do tych, których zapowiedź wywołała protest górników. W najbliższym czasie nie poznamy jednak wiarygodnych, oficjalnie potwierdzonych dat zamykania poszczególnych zakładów. Będzie brakować tej podstawowej informacji potrzebnej, by zacząć uczciwe rozmowy z górnikami, samorządami, biznesem i organizacjami społecznymi o przekwalifikowaniach, warunkach zatrudnienia w nowych miejscach, inwestycjach w nowe zakłady pracy na Śląsku, odprawach i emeryturach. Górnicy będą mamieni iluzorycznymi gwarancjami zapisanymi w porozumieniu, a gdy ich zakłady nieuchronnie zderzą się z ekonomiczną rzeczywistością, mogą ich czekać zwolnienia z dnia na dzień.
Dlatego porozumienie w tym kształcie może się okazać bardziej szkodliwe dla Śląska niż brak jakiegokolwiek porozumienia. Z jednej strony stwarza ono pozór, że jest jeszcze mnóstwo czasu na podjęcie działań zabezpieczających interes górników, podczas gdy w rzeczywistości działania te były potrzebne „na przedwczoraj”, bo nowych miejsc pracy i gospodarczych alternatyw nie buduje się w tydzień. Z drugiej strony porozumienie może utrudnić dostęp do unijnych funduszy dla regionów górniczych, gdyż jest nie do pogodzenia ze zobowiązaniem się przez Polskę do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r. – a tylko pod takim warunkiem do regionów węglowych popłynie całość środków przeznaczonych dla nich w Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Warto przy tym zwrócić uwagę, że taki obrót spraw uderzyłby w transformacyjne starania wszystkich sześciu regionów węglowych w Polsce, również tych, których gwarancje zatrudnienia wpisane do porozumienia nie dotyczą.
Poza tym w sprawiedliwej transformacji nie chodzi tylko o górników. Świat odwraca się od paliw kopalnych, bo kryzys klimatyczny już teraz sprowadza na ludzi kataklizmy i nieszczęścia, grożąc kolejnym pokoleniom odebraniem szans na życie w stabilnym świecie. Transformacja polegająca na sztucznym przedłużaniu wydobycia i spalania węgla nie może być nazywaną sprawiedliwą, a opóźnianie tego procesu w imię interesu jednej grupy branżowej oraz oportunizmu polityków jest skrajnie nieodpowiedzialne.
Wielkopolska wschodnia liderem zmian
Czy można inaczej? Wielkopolska wschodnia wierzy, że tak, i nie czekając na decyzje rządu, planuje szybkie wejście w powęglową przyszłość. Plany te przypieczętowała podjęta kilka dni temu decyzja o tym, że nie powstanie nowa odkrywka Ościsłowo, która mogła o kilka lat przedłużyć trwanie węglowego biznesu w regionie. Jej otwarcie jeszcze kilka lat temu uważano za jedyny sposób na uniknięcie gospodarczej katastrofy w Wielkopolsce wschodniej (uzależnionej od wydobycia i spalania węgla w dużo większym stopniu niż gospodarczo zdywersyfikowany Śląsk).