Co uratuje energetykę?

Stworzenie państwowej spółki skupiającej nierentowne aktywa ma sens, jeśli rząd postawi na rozwój OZE – piszą Marcin Stoczkiewicz i Wojciech Kukuła, eksperci ClientEarth.

Publikacja: 18.06.2020 14:18

Co uratuje energetykę?

Foto: Adobe Stock

Do końca miesiąca rząd ma przedstawić plan ratowania krajowej energetyki. Wieloletnie uzależnienie od węgla zaprowadziło spółki energetyczne na skraj przepaści, w którą teraz spycha je pandemia koronawirusa. Węglowym konglomeratom coraz trudniej o pieniądze na dostosowanie się do rynkowych realiów. Potrzeba zdecydowanych kroków. Widzą to władze Polskiej Grupy Energetycznej, która ogłosiła, że planuje zamknięcie wszystkich swoich elektrowni węglowych.

""

Conveyor systems transport lignite, also known as brown coal, from the pit floor to the power plant during digging operations at the open pit mine operated by PGE Elektrownia Belchatow SA near Belchatow, Poland/Bloomberg

Foto: energia.rp.pl

Choć o modelu prawno-finansowym restrukturyzacji oficjalnie nic nie wiadomo, to historia zna przypadki podziału grup energetycznych na część toksyczną i perspektywiczną. 15 lat temu z niemieckiego koncernu RWE wyodrębniono, najbardziej dochodowe, aktywa odnawialne, dystrybucyjne oraz działalność sprzedażową, które skupiono w nowej, obecnej też w Polsce spółce Innogy. Jeszcze dalej poszli Duńczycy. W 2017 r. zajmujący się wcześniej głównie ropą i gazem państwowy koncern DONG (dziś Orsted) sprzedał wszystkie aktywa konwencjonalne, koncentrując się wyłącznie na przyszłościowych, zielonych technologiach. Pomimo pandemii, od początku roku firma zyskała już na giełdzie kilkanaście procent.

W energetyce najbliżej nam jednak do… Chin. Tamtejsze władze od kilku miesięcy lansują program konsolidacji nierentownych elektrowni węglowych w wyodrębnionej państwowej spółce. Do końca czerwca ma do niej trafić 40 instalacji o łącznej mocy 30 gigawatów, w tym kilka bloków będących jeszcze w budowie. Obrazuje to ryzykowność wysokoemisyjnych inwestycji.

Po latach paraliżu decyzyjnego polski węgiel jest twardszym orzechem do zgryzienia niż jego kuzyn z Zachodu czy Dalekiego Wschodu. Dalsza integracja energetyki z górnictwem jest nie do pogodzenia z unijnym prawem energetycznym. Wrzucenie do aktówek prezesów państwowych koncernów energetycznych kolejnej porcji węgla pociągnie je na dno, bo w takiej konfiguracji nie będą one miały zdolności pozyskania ani kapitału inwestycyjnego, ani pomocy publicznej. Na tym tle wydzielenie nowej spółki to rozsądna alternatywa.

""

Vapor escapes from chimneys and cooling towers at the lignite coal-fired power plant operated by PGE Elektrownia Belchatow SA near Belchatow, Poland/Bloomberg

Foto: energia.rp.pl

Rządzący zdają się być przekonani, że letarg, w jaki wpadła polska energetyka, jest tak głęboki, że przed upadkiem może ją uratować tylko swoista „umieralnia” dla obciążających aktywów, mająca ulżyć branży i przerzucić problem na państwo. Spółkom nieobciążonym węglowym balastem łatwiej będzie pozyskać pieniądze na inwestycje w źródła odnawialne i przyspieszyć ślimaczącą się transformację energetyczną. Propozycja została już przyjęta z pewnym optymizmem przez analityków i giełdę. Jednak łatwiej powiedzieć, niż zrobić, bo utworzenie nowej spółki będzie ingerować w wewnętrzny rynek energii UE.

Powołanie odrębnej spółki oznacza jeszcze większą monopolizację rynku energetycznego przez państwo. Co więcej, sam rynek mógłby wymusić szybsze zamknięcie deficytowych elektrowni niż planowana interwencja rządu, który już nieraz hojnie dopłacał do przedłużania życia przestarzałej energetyki. Prezes PGE, mówiąc na niedawnej konferencji wynikowej grupy, że cała operacja będzie wymagała zgody Brukseli, miał zapewne na myśli konieczność akceptacji pomocy publicznej. Nowa spółka będzie prawdopodobnie chciała uzyskać od państwa dodatkowe pieniądze, tak jak robią to dziś operatorzy wygaszanych elektrowni w Holandii lub Niemczech. Już samo wyodrębnienie węglowych aktywów oznacza wykup czarnego długu przez rząd i poprawę pozycji rynkowej pozostałych spółek. Trudno wyobrazić więc sobie konstrukcję prawną, która nie angażuje pomocy publicznej.

""

Adobe Stock

Foto: energia.rp.pl

Taką pomoc od lat otrzymuje polska Spółka Restrukturyzacji Kopalń, skupiająca zamykane zakłady górnicze – w latach 2015–2023 SRK uzyska z budżetu państwa łącznie 13 mld zł. Problem w tym, że w prawie UE od półtora roku nie można już przyznawać nowej pomocy dla górnictwa, a w odniesieniu do nierentownych elektrowni – nigdy takiej podstawy prawnej nie było. Pomoc musiałaby więc być akceptowana bezpośrednio w oparciu o bardzo ogólną normę traktatową. Przez ostatnie dwa lata rząd na tej samej zasadzie próbował wynegocjować dla przemysłu zwolnienia od wprowadzanej właśnie opłaty mocowej, mającej pokrywać koszty najnowszej pomocy dla energetyki konwencjonalnej – rynku mocy. Wszystko wskazuje na to, że spełzło na niczym. W Brukseli kończy się cierpliwość dla utrzymywania w Polsce starego czarnego ładu.

Restrukturyzacja może się udać, pod warunkiem że będzie wpisywać się w pokoronawirusowy projekt neutralnej klimatycznie Europy. Aby tak się stało, potrzeba przede wszystkim większej transparentności całego procesu, bo majstrowanie przy państwowej energetyce odbywa się przecież na koszt obywateli. Rząd powinien też jak najszybciej notyfikować szczegóły planu restrukturyzacji Komisji Europejskiej, żeby uzyskać pewność co do jego dopuszczalności. Sam plan musi natomiast zawierać konkretny harmonogram zamykania nierentownych bloków węglowych (tak jak miało to miejsce w przypadku kopalń) i nieść ze sobą istotny, dodatni efekt proklimatyczny.

Jeżeli Polska przedstawi ambitny plan odchodzenia od węgla, to Bruksela pewnie na niego przystanie. W zamian za zobowiązanie do szybszego wyłączania deficytowych elektrowni nowa spółka mogłaby liczyć na pokrycie pewnych kosztów społecznych i środowiskowych (pomoc pracownikom, rekultywacja terenu). W przeciwnym wypadku branży nie uratuje nawet najbardziej wyrafinowana inżynieria finansowa.

Marcin Stoczkiewicz – doktor prawa, szef ClientEarth na Polskę i Europę Środkowo-Wschodnią

""

Marcin Stoczkiewicz, dyrektor ClientEarth

Foto: energia.rp.pl

Wojciech Kukuła – starszy prawnik w ClientEarth;

""

Wojciech Kukuła, ekspert ClientEarth

Foto: energia.rp.pl

Do końca miesiąca rząd ma przedstawić plan ratowania krajowej energetyki. Wieloletnie uzależnienie od węgla zaprowadziło spółki energetyczne na skraj przepaści, w którą teraz spycha je pandemia koronawirusa. Węglowym konglomeratom coraz trudniej o pieniądze na dostosowanie się do rynkowych realiów. Potrzeba zdecydowanych kroków. Widzą to władze Polskiej Grupy Energetycznej, która ogłosiła, że planuje zamknięcie wszystkich swoich elektrowni węglowych.

Pozostało 92% artykułu
Komentarze i opinie
Krzysztof Adam Kowalczyk: Transformacji energetycznej brakuje stabilności
Komentarze i opinie
Sposób na transformację? Budowanie miejscowego dobrobytu
Komentarze i opinie
Szef PIE: W 2040 r. energetyka oparta na węglu będzie 40 proc. droższa niż OZE
Komentarze i opinie
Mariusz Janik: Tylko świnie tankują na zapas
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze i opinie
Bartłomiej Sawicki: Donald Tusk ojcem Baltic Pipe? Krok po kroku, jak było naprawdę