W sprawach neutralności klimatycznej wolniej nie znaczy taniej

Polska po raz drugi, ale tym razem w pojedynkę (w czerwcu br. miała jeszcze wsparcie Czech, Węgier i Estonii) odmówiła poparcia ustalanych na 2050 rok unijnych celów klimatycznych i zapowiada własną, wolniejsza ścieżkę dążenia do neutralności klimatycznej. Tym razem brak poparcia Polski w żaden sposób nie spowalnia wdrażania unijnego „Zielonego Ładu”. Rada UE ma wrócić do tematu neutralności klimatycznej w połowie roku. Ale gdyby do czerwca 2020 roku  Polska nie potwierdziła swojego udziału w dążeniu do unijnego celu pełnej dekarbonizacji do 2050 roku to czy nie postawiłaby się sama poza ramami mechanizmów europejskich, w tym unijnej solidarności finansowej?

Publikacja: 20.12.2019 12:41

W sprawach neutralności klimatycznej wolniej nie znaczy taniej

Foto: energia.rp.pl

Domysły po szczycie są takie,  że Polska walczy o specjalny rabat, wyłączenie z ogólnych reguł w jednej, niezwykle ważnej dla całej UE sprawie Wielka Brytania w sprawie neutralności klimatycznej UE nie zajmowała już stanowiska, ale (zakładając że jest już poza UE) pracuje nad swoją strategią dekarbonizacji. Premier Johnson ma stać ma czele nowego komitetu rządowego  ds. zmian klimatu.

Jak zatem zinterpretować kluczowy formalny zapis konkluzji Rady, który brzmi    niecodziennie:

W świetle najnowszej dostępnej wiedzy naukowej i w związku z potrzebą zintensyfikowania globalnych działań na rzecz klimatu Rada Europejska zatwierdza cel polegający na osiągnięciu przez UE neutralności klimatycznej do 2050 r.. Na tym etapie jedno państwo członkowskie nie może, jeżeli o nie chodzi, zobowiązać się do realizacji tego celu; Rada Europejska wróci do tej kwestii w czerwcu 2020r.

Tezę, że chodzi o walkę o „rabat” lub dodatkowe środki może potwierdzać inny fragment konkluzji:

Dla regionów i sektorów najbardziej dotkniętych transformacją udostępnione zostanie dostosowane do potrzeb wsparcie z przyszłego mechanizmu sprawiedliwej transformacji. Rada Europejska z zadowoleniem przyjmuje zapowiedź Komisji Europejskiej, zgodnie z którą jej przyszłe wnioski będą miały na celu ułatwianie wartych 100 mld EUR inwestycji za pośrednictwem mechanizmu sprawiedliwej transformacji. Finansowanie działań na rzecz transformacji musi być kontynuowane po 2030 r.

""

Mateusz Morawiecki, premier RP

Foto: energia.rp.pl

Sukcesem rządu okazała się idea  funduszu na wsparcie transformacji dla regionów węglowych. Koncepcja z 2017 roku została przejęta przez obecną KE i po przekształceniu (w ramach koncepcji Zielonego  Ładu) w fundusz sprawiedliwej transformacji (FST), jej budżet wzrósł 20-krotnie ale równocześnie wzrosły ambicje w zakresie redukcji emisji CO2 z ok. 40% do 50-55%. Czy jednak z tym sukcesie (przynajmniej tak prezentowanym w kraju) negocjacyjnym, nie ma ryzyka? Polska opinia publiczna jest przekonana, że są to środki z zagwarantowane dla nas. Ostatecznie jednak o kształcie, wielkości i zasadach podziału środków Wspólnych Ram Finansowych na lata 2021-2027 (WRF), w tym  Zielonego Ładu zdecydują regulacje przyjęte większością kwalifikowaną Rady.

Jest faktem, że stworzona została szansa, ale ostatecznie środki te popłyną do krajów, które szybciej przygotują i zgłoszą dobre projekty. Warto przypomnieć historię zielonej części tzw. „Recovery Plan” z 2010 roku, z którego 59% ze 170 mld Euro zostało przeznaczone na zielone inwestycje, w tym instalacje CCS (sekwestracja CO2), morską energetykę wiatrową i rozwój sieci elektroenergetycznych (w tym pod morską energetykę wiatrową) oraz  gazowych. I jedyne ten ostatni temat udało się podjąć.

Propozycja FST jest inicjatywą poważną i rokującą i wiele krajów chce sięgnąć po swój kawałek tortu.  Porozumienie w sprawie WFR nie zostanie zawarte do czasu sfinalizowania porozumienia klimatycznego, co nastąpi w drugiej połowie 2020 r. podczas prezydencji niemieckiej. Sprawy będą zatem biegły do przodu, bez oglądania się na Polskę i czym później Polska potwierdzi ambitne cele klimatyczne i czym później zacznie przestawiać energetykę na OZE, tym później i tym mniej skorzysta ze środków z UE. To problem bardzo ważny, zajmujący opinię publiczną, ale niestety nie jedyny i może się okazać ze nie najważniejszy.

""

Wind turbines/Bloomberg

Foto: energia.rp.pl

Skutki tego mogą być szczególnie groźne dla konkurencyjności polskiej gospodarki (ceny energii). Każdy miesiąc czy rok opóźnienia w rozpoczęciu masowych inwestycji w tanie OZE pogarsza sytuację – podnosi koszty w energetyce. Dalsze wyłączenia („derogacje do derogacji”) oznaczałyby jeszcze wyższe koszty energii niż np. w dotychczasowych prognozach Instytutu Energetyki Odnawialnej, który w ostatnich 2 latach wykazał wielokrotnie że podwyższanie udziałów OZE i szybka dekarbonizacja zmniejszają koszty w energetyce i ceny energii dla odbiorców. Brak jednoznacznej decyzji rządu o przyspieszonej transformacji oznacza dalsze zawieszenie aktywności na rynku, nie tylko deweloperskim, ale również firm innowacyjnych, producentów i dostawców urządzeń i usług  i brak możliwości skorzystania z 40% (zielona część) WRF.

W istocie ryzyko sukcesu ustaleń  szczytu polega na tym, że życie z „renty zacofania i renty zaniechania”,  staje się niemożliwe – mamy samo zacofanie bez renty. Polska na szczycie podała kolejną już kwotę kosztów transformacji ku neutralności klimatycznej – 505 mld Euro (tzw. CAPEX) jako podstawa do negocjacji budżetowych). Biorąc pod uwagę wyeksploatowanie obecnych zasobów wytwórczych w elektroenergetyce, ale i inne problemy, np. sektora dystrybucji energii czy sektora ciepłowniczego i tak musimy w ciągu najbliższych 30 lat inwestować w ten sektor (w sensie CAPEX). Miliardy, które przeciętnemu obywatelowi naszego kraju wydają się sumami abstrakcyjnymi, w energetyce nie są niczym niezwykłym i nietrudna jest znaleźć środki inwestycje w bezemisyjne źródła energii.

""

A wind turbine stands next to solar panels/Bloomberg

Foto: energia.rp.pl

Naszym problemem nie są nakłady inwestycyjne ale koszty eksploatacyjne: rosnące koszty paliw kopalnych, koszty kolejnych dostosowań  (na siłę) tradycyjnej energetyki do standardów emisyjności, koszty uprawnień do emisji CO2, a wkrótce też koszty podatków węglowych dla sektorów nie funkcjonujących  w systemie handlu emisjami (ETS). Warto zauważyć, że koncepcja neutralności  klimatycznej UE polega na przyspieszonej dekarbonizacji we wszystkich sektorach, również w sektorze non-ETS (np. emisje z lokalnych kotłów na paliwa kopalne), gdzie mamy coraz większe problemy, w transporcie (gdzie emisje rosną najszybciej) i w rolnictwie. W tej sytuacji brak szybkich działań na rzecz neutralności klimatycznej utrudnia walkę ze smogiem i prowadzi do podwyższania kosztów nośników energii i utraty konkurencyjności krajowej energetyki, co byłoby dramatem także dla odbiorców energii  i dla całej  gospodarki.

Mamy zatem czas tylko do czerwca 2020 roku, aby tak ze sobą poważnie i odpowiedzialnie rozmawiać, aby  Polska z całą mocą włączyła się w jednolity front działań UE na rzecz neutralności klimatycznej 2050. Wypada się zgodzić z komunikatem Premiera Mateusza Morawieckiego, że w wyniku ustaleń szczytu „Polska będzie w swoim tempie dochodzić do neutralności klimatycznej”. Jednakże w obecnej rzeczywistości nasze tempo od tego momentu powinno być szybsze niż całej UE. Straciliśmy ostatnie trzy dekady i nasze zapóźnienia są zbyt duże i zbyt dużo czasu i środków UE już zmarnowaliśmy. Na wleczeniu się w ogonie nic nie zyskamy, za to kiedy wreszcie dowleczemy się do mety może się okazać, że od dawna przesunęli ją gdzie indziej i jest już dla nas nieosiągalna. Czy znajdzie się polityk z autorytetem, który powie Polakom prawdę, wezwie nas do zdecydowanych działań, zanim będzie całkiem za późno?

*Autor jest prezesem Instytut Energetyki Odnawialnej i członkiem Narodowej Rady Rozwoju. Był dyrektorem Centrum Komisji Europejskiej ds. Odnawialnych Źródeł Energii (EC BREC) i przewodniczącym unijnej Grupy Refleksyjnej Komisji Europejskiej ds. Zrównoważonej Energetyki (managEnergy). Prowadzi blog „Odnawialny”

Domysły po szczycie są takie,  że Polska walczy o specjalny rabat, wyłączenie z ogólnych reguł w jednej, niezwykle ważnej dla całej UE sprawie Wielka Brytania w sprawie neutralności klimatycznej UE nie zajmowała już stanowiska, ale (zakładając że jest już poza UE) pracuje nad swoją strategią dekarbonizacji. Premier Johnson ma stać ma czele nowego komitetu rządowego  ds. zmian klimatu.

Jak zatem zinterpretować kluczowy formalny zapis konkluzji Rady, który brzmi    niecodziennie:

Pozostało 93% artykułu
Komentarze i opinie
Krzysztof Adam Kowalczyk: Transformacji energetycznej brakuje stabilności
Komentarze i opinie
Sposób na transformację? Budowanie miejscowego dobrobytu
Komentarze i opinie
Szef PIE: W 2040 r. energetyka oparta na węglu będzie 40 proc. droższa niż OZE
Komentarze i opinie
Mariusz Janik: Tylko świnie tankują na zapas
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze i opinie
Bartłomiej Sawicki: Donald Tusk ojcem Baltic Pipe? Krok po kroku, jak było naprawdę