W istocie ryzyko sukcesu ustaleń szczytu polega na tym, że życie z „renty zacofania i renty zaniechania”, staje się niemożliwe – mamy samo zacofanie bez renty. Polska na szczycie podała kolejną już kwotę kosztów transformacji ku neutralności klimatycznej – 505 mld Euro (tzw. CAPEX) jako podstawa do negocjacji budżetowych). Biorąc pod uwagę wyeksploatowanie obecnych zasobów wytwórczych w elektroenergetyce, ale i inne problemy, np. sektora dystrybucji energii czy sektora ciepłowniczego i tak musimy w ciągu najbliższych 30 lat inwestować w ten sektor (w sensie CAPEX). Miliardy, które przeciętnemu obywatelowi naszego kraju wydają się sumami abstrakcyjnymi, w energetyce nie są niczym niezwykłym i nietrudna jest znaleźć środki inwestycje w bezemisyjne źródła energii.
A wind turbine stands next to solar panels/Bloomberg
Foto: energia.rp.pl
Naszym problemem nie są nakłady inwestycyjne ale koszty eksploatacyjne: rosnące koszty paliw kopalnych, koszty kolejnych dostosowań (na siłę) tradycyjnej energetyki do standardów emisyjności, koszty uprawnień do emisji CO2, a wkrótce też koszty podatków węglowych dla sektorów nie funkcjonujących w systemie handlu emisjami (ETS). Warto zauważyć, że koncepcja neutralności klimatycznej UE polega na przyspieszonej dekarbonizacji we wszystkich sektorach, również w sektorze non-ETS (np. emisje z lokalnych kotłów na paliwa kopalne), gdzie mamy coraz większe problemy, w transporcie (gdzie emisje rosną najszybciej) i w rolnictwie. W tej sytuacji brak szybkich działań na rzecz neutralności klimatycznej utrudnia walkę ze smogiem i prowadzi do podwyższania kosztów nośników energii i utraty konkurencyjności krajowej energetyki, co byłoby dramatem także dla odbiorców energii i dla całej gospodarki.
Mamy zatem czas tylko do czerwca 2020 roku, aby tak ze sobą poważnie i odpowiedzialnie rozmawiać, aby Polska z całą mocą włączyła się w jednolity front działań UE na rzecz neutralności klimatycznej 2050. Wypada się zgodzić z komunikatem Premiera Mateusza Morawieckiego, że w wyniku ustaleń szczytu „Polska będzie w swoim tempie dochodzić do neutralności klimatycznej”. Jednakże w obecnej rzeczywistości nasze tempo od tego momentu powinno być szybsze niż całej UE. Straciliśmy ostatnie trzy dekady i nasze zapóźnienia są zbyt duże i zbyt dużo czasu i środków UE już zmarnowaliśmy. Na wleczeniu się w ogonie nic nie zyskamy, za to kiedy wreszcie dowleczemy się do mety może się okazać, że od dawna przesunęli ją gdzie indziej i jest już dla nas nieosiągalna. Czy znajdzie się polityk z autorytetem, który powie Polakom prawdę, wezwie nas do zdecydowanych działań, zanim będzie całkiem za późno?
*Autor jest prezesem Instytut Energetyki Odnawialnej i członkiem Narodowej Rady Rozwoju. Był dyrektorem Centrum Komisji Europejskiej ds. Odnawialnych Źródeł Energii (EC BREC) i przewodniczącym unijnej Grupy Refleksyjnej Komisji Europejskiej ds. Zrównoważonej Energetyki (managEnergy). Prowadzi blog „Odnawialny”