Kurtyka dostał nominację, kiedy brakowało mu właściwie wszystkiego – zwłaszcza umocowania politycznego i instytucjonalnego, bo wiceministrem środowiska został dopiero na początku lipca. Wcześniej nie zajmował się negocjacjami klimatycznymi, brakowało mu wiedzy o procesie i osobistych, ogromnie ważnych, znajomości w świecie globalnej polityki klimatycznej. Pomimo przyjęcia specustawy, okazało się, że brakowało też pieniędzy. Kurtyka został wrzucony na głęboką wodę i musiał bardzo szybko nauczyć się pływać.
A wyzwanie było przytłaczające: COP24 miał przyjąć zestaw kilkunastu nie dość, że bardzo technicznych, to jeszcze w większości mocno upolitycznionych decyzji o tym, jak ma funkcjonować Porozumienie paryskie (tzw. „Katowice Rulebook”). Po drugie, miał przeprowadzić wersję demo tzw. globalnego przeglądu zwiększania ambicji klimatycznych (tzw. Dialog Talanoa). Ambicji rozumianej jako wyższe cele redukcyjne, której Polska, jako członek UE i nawet gospodarz szczytu nigdy nie miała w nadmiarze. Zrobić z tej mieszanki sukces – nie wydawało się zadaniem osiągalnym dla świeżaka. A tak w świecie negocjacji klimatycznych postrzegany był Kurtyka.
Skok triumfu prezydenta COP24 Michała Kurtyki po osiągnięciu porozumienia na koniec obrad w Katowicach. Fot./Forum
Zaczął od najważniejszego, czyli od zorganizowania pracy. Wybrał mądrze i nie otoczył się ambitnymi politykami z parciem na szkło, ale doświadczonymi polskimi negocjatorami. Wsparł się także specjalnym wysłannikiem z ramienia MSZ. Nie bez znaczenia było, że w świecie wielostronnej dyplomacji, przy znajomości języków obcych i uroku osobistym Kurtyka prezentował się znakomicie.
Polityka krajowa i związany z nią węglowy przekaz, niestety odbił się Kurtyce czkawką. Przy tym tempie przygotowań nie mógł i chyba nawet nie próbował kontrolować tego, co w trakcie szczytu mówili przedstawiciele RP – zwłaszcza Prezydent. Pozostaje jednak pytanie czy dało się mimo wszystko uniknąć na terenie szczytu ekspozycji z węglem, mówienia o jego zasobach na kolejne 200 lat, czy promowania kontrowersyjnych inwestycji w technologie czystego węgla. Od gospodarza oczekuje się jednak ambicji klimatycznej, a co najmniej powściągliwości w wykazywaniu się jej brakiem.