Europejskie ceny gazu ziemnego wzrosły do najwyższego poziomu od tygodnia. Niemcy uruchomiły drugi etap planu awaryjnego na wypadek problemów z dostępnością gazu. To tylko spotęgowało obawy na całym kontynencie związane z ostrymi cięciami rosyjskich dostaw. Polska importuje potrzebny gaz także i z tego niemieckiego kierunku, po tym jak Rosja przestała realizować kontrakt jamalski, kiedy PGNiG odmówił zapłaty za gaz w rublach. PGNiG uspokaja.
Kontrakty terminowe na lipiec na holenderskiej giełdzie TTF wzrosły o blisko 6 proc. po tym, jak niemiecki minister gospodarki Robert Habeck poinformował o przyjęciu regulacji pozwalającej na uruchomienie kolejnego, wyższego stanu alarmowego. Oznacza on wprowadzenie nowych ograniczeń w wykorzystaniu surowca. Zdaniem ministra Niemcy powinny przygotować się na kolejne trudności po tym, jak Moskwa ograniczyła dostawy z gazociągu Nord Stream 1 do Europy o 60 proc. Rosja ograniczyła lub odcięła dostawy gazu łącznie już 12 państwom UE.
Michał Kędzierski, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich, przypomina, że niemieckie firmy energetyczne, które kupują jeszcze gaz z kierunku rosyjskiego, potwierdziły już, że otrzymują o 60 proc. mniej wcześniej zakontraktowanego surowca. – Firmy niemieckie podają, że tylko niewielką część surowca, którego brakuje, uda się pozyskać z innych kierunków, głównie z Holandii, Belgii (LNG) i Norwegii – podkreśla. I przytacza dane niemieckiego regulatora energetycznego, z których wynika, że do Niemiec trafia z Rosji 60 proc. mniej gazu, co ważne nie tylko przez Nord Stream 1 (który oficjalnie zmaga się z problemami technicznymi), ale także szlakiem ukraińskim, gdzie Gazprom już o żadnych problemach nie raportował.
Przez ten szlak do Niemiec trafia już o dwie trzecie mniej gazu, niż miało to miejsce na początku czerwca. Ekspert OSW wskazuje, że patrząc na całość importu, dostawy gazu do Niemiec spadły od czerwca o 30 proc., a od połowy tego miesiąca o 20 proc. – Surowca brakuje na rynku. W ślad za tym rośnie cena i kurczą się możliwości odsprzedaży. Z informacji, które płyną zza Odry, wynika, że niemieckie władze przekazały sąsiadom, w tym Polsce, że przygotowują się do ogłoszenia stanu alarmowego – mówi analityk.
Z odsprzedaży korzystają Polacy, po tym jak pod koniec kwietnia Gazprom przestał realizować kontrakt jamalski. PGNiG zabezpieczał brakujące dostawy przez zakupy na giełdzie niemieckiej i import poprzez rewersowe dostawy gazociągiem jamalskim. Te pozwalają na przesył 6,3 mld sześc. gazu rocznie. Pod warunkiem że gaz jest dostępny na rynku. – Na bieżąco monitorujemy sytuację. Na chwilę obecną wszystkie zamówienia spółki, poza dostawami w ramach kontraktu jamalskiego, są realizowane bez zakłóceń – zapewnia koncern. Jednocześnie dostawy gazu w okresie letnim, w który właśnie wchodzimy, są mniejsze, a magazyny już teraz są bliskie 100 proc. zapełnienia. Nie potrzebujemy więc zwiększonych dostaw gazu na ten moment. Problem może pojawić się jesienią.