Saudyjczycy i Rosjanie znów mieszają w ropie

Dwóch największych producentów ropy naftowej — Rosja i Arabia Saudyjska jest zaniepokojonych uporczywym utrzymywaniem się cen ropy na poziomie nie wyższym, niż 70 dol za baryłkę Brenta.

Publikacja: 18.02.2018 07:08

Saudyjczycy i Rosjanie znów mieszają w ropie

Foto: Bloomberg

Przy takim poziomie cen zarabiają już wszyscy producenci ropy naftowej. Wydobycie baryłki ropy kosztuje Saudyjczyków ok. 8 dol., Rosjan 8,44 dol., Irańczyków 9 dol. A Amerykanie wydobywają baryłkę z łupków kosztem nieco ponad 23 dol. Oczywiście do tej kwoty dochodzą jeszcze podatki, koszty transportu i inne obciążenia. W efekcie cena 20 dol. za baryłkę, jest nadal trudna do zaakceptowania. 50 dol., to już bardzo dobrze. Obecne 60-70 dol, to prawdziwe Eldorado.

Rosja i Arabia Saudyjska razem dostarczają na rynek ok jednej czwartej światowej podaży. I jeśli na rynku ma dojść do jakichkolwiek ustaleń, to nie są one ważne, jeśli nie zaakceptują ich Saudyjczycy i Rosjanie.

Obecne ustalenia OPEC i Rosji w kwestii likwidacji nadwyżki podaży nad popytem z listopada 2016 roku, które doprowadziły do wzrostu cen, obowiązują do kwietnia. Wtedy to OPEC przy wsparciu Rosjan doprowadzili do narzucenia limitów wydobycia. To posunięcie z kolei pozwoliło na wzrost cen z ok. 50 dol. za baryłkę do 60-70 dol. obecnie.

—Teraz musimy wprowadzić nowe mechanizmy, które mogą spowodować nawet czasowy deficyt ropy na rynkach międzynarodowych — mówił w ostatni czwartek saudyjski minister ds ropy. Chalid Al-Falih. — Oczywiście, że potrzebna jest większa koordynacja polityki — wsparł go natychmiast jego rosyjski odpowiednik, Aleksander Nowak.

Tych dwóch polityków właśnie przesądziło o cięciu wydobycia w listopadzie 2016 roku. Potem w listopadzie 2017 ponownie zdecydowali o przedłużeniu umowy do kwietnia 2018. To spowodowało, że zapasy ropy na świecie spadły w grudniu 2017 do 52 mln baryłek, czyli były o 80 proc. niższe od notowanych przed wprowadzeniem ograniczeń wydobycia — wynika z informacji Międzynarodowej Agencji Energii.

—Uważam, że powinniśmy utrzymać ograniczenia, nawet w sytuacji, gdyby na rynku pojawił się deficyt w dostawach. Nawet, jak ropy będzie za mało, to nic się nie stanie — uważa Chalid al-Falih i podkreśla, że tak naprawdę bardzo trudno jest o wiarygodne dane dotyczące zapasów. Jego zdaniem właśnie doprowadzając do deficytu ich poziom zostanie bardziej precyzyjnie określony. I ma przy tym pełne wsparcie Rosjan.

Co to znaczy dla rynku? Oczywiście niepokój, który był widoczny już podczas notowań ropy w ostatni piątek. Jak na razie surowiec jest tani, bo tani jest dolar, więc warto tankować do pełna. Nerwowo zrobi się w kwietniu i wtedy granica oporu dla Brenta, która wynosi w tej chwili ok 70 dol., za baryłkę może zostać z łatwością przebita.

Materiał Partnera
Wyzwania energetyki w dobie transformacji
Materiał Promocyjny
Jaką Vitarą na różne tereny? Przewodnik po możliwościach Suzuki
Materiał Promocyjny
Powerdot podkręca tempo budowy stacji ładowania dzięki finansowaniu bankowemu na kwotę 165 mln euro
Energianews
Achillesowa pięta systemu dostaw ropy w ogniu. Czy szykuje się kolejny konflikt?
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Energianews
Saudyjczycy chcą po cichu podkręcać na świecie popyt na ropę i paliwa kopalne
Materiał Promocyjny
Psychologia natychmiastowej gratyfikacji w erze cyfrowej