Rz: Ostatni raport Międzynarodowej Agencji energii pokazuje, że zapotrzebowanie na węgiel nie będzie spadać. To szansa dla tego paliwa także w Europie, w tym w Polsce, mimo tej lansowanej przez UE dekarbonizacji?
Paweł Smoleń:
W Niemczech na uruchomienie czekają bloki węglowe o mocy ponad 10 tys. MW tyle, że pękała stal z których zostały wykonane. Po wyłączeniu elektrowni atomowych mówi się, że nadchodzi tam „renesans" węgla, ale przy jednoczesnym rozwoju zielonej energii – już obecnie ponad 20%. Niemcy stawiają na bardzo zróżnicowany energy mix i Polska mogłaby się pokusić, by nauczyć się czegoś na ich błędach wykorzystując jednocześnie ich pozytywne doświadczenia. W Polsce nie ma jeszcze takiej społecznej negacji budowy bloków węglowych, jak w innych krajach UE, choć to, co dzieje się wokół nowej inwestycji w Opolu, może świadczyć inaczej. W Polsce jeszcze nie przegra się wyborów stawiając na węgiel. Woda, atom i węgiel brunatny to paliwa nieczułe na wahania cen ropy czy kłopotów w republikach arabskich. A Polska ma i węgiel kamienny, i węgiel brunatny i aż się prosi, by opierać energetykę na własnym paliwie. Ale jak wiemy, w UE nie uda się przeforsować samego węgla, dlatego Polska powinna stawiać też na biomasę i wiatr, bo do tego ma warunki. Energia słoneczna w naszych realiach będzie za droga.
A atom? Niemcy od niego odchodzą.
I nawet tego nie odczują, bo ich pozostałe źródła zrekompensują to, co produkują tam siłownie jądrowe.