Polityka na razie nie podnosi cen

Dziś w cenach nie ma ani centa ryzyka geopolitycznego. Gdyby doszło do eskalacji jakiegokolwiek konfliktu, od razu zauważymy wzrost cen – mówi Ole Sloth Hansen, szef analityków Saxo Banku.

Publikacja: 07.05.2013 10:37

Polityka na razie nie podnosi cen

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Jak długo za ropę będziemy płacić po 105–106 dol. za baryłkę?

Przez kilka najbliższych tygodni tego kwartału. Już w drugiej połowie tego roku ceny będą nieznacznie wyższe. Co prawda Europa nadal jest w recesji, ale gospodarki chińska i amerykańska notują już wzrosty. Dzisiejsze trochę niższe ceny, niż było to na początku roku, wynikają z tego, że produkcja w krajach OPEC idzie pełną parą, więc właściwie nie mamy żadnych podstaw, aby liczyć na zniżkę cen, bo ropy więcej nie będzie. W tej sytuacji cena w granicach 105–115 stała się na rynku nową „normalnością".

I nawet pod koniec tego kwartału nie można liczyć na większe spadki?

Jeśli dojdzie do korekty na rynkach kapitałowych, pojawią się jakieś niekorzystne informacje gospodarcze, wówczas ropa stanieje, ale będzie to naprawdę nieznaczna obniżka cen. Ale w Stanach Zjednoczonych indeksy giełdowe biją kolejne rekordy, mimo że dane ekonomiczne w ostatnich dniach wcale nie były zachwycające. Nie wykluczam jednak, że może dojść do zmniejszenia apetytu inwestorów na ryzyko, wówczas ceny spadną. Ropa wtedy może stanieć chwilowo do 100, może nawet 95 dol. za baryłkę gatunku Brent. Tańsza nie będzie. W tej chwili silne wsparcie mamy na poziomie ok. 98 dol. za baryłkę. Tylko gdyby ceny doszły do tego poziomu i próbowały się utrwalić, producenci natychmiast daliby wyraz swojemu niezadowoleniu i zmniejszyliby podaż. Ta reakcja może nastąpić bardzo szybko. Im dzisiaj zależy na utrzymaniu stabilnych cen nieco powyżej 100 dol. za baryłkę.

Jak wiele ryzyka politycznego jest dzisiaj wliczone w obecnych cenach Brenta? Mamy napięcie wokół Iranu, gdzie rozmowy z Unią Europejską załamały się. Mamy trudną sytuację w Korei Północnej, gdzie nie wiadomo, jak potoczą się dalej wydarzenia. Czy to ryzyko już jest wliczone w obecne ceny?

W dzisiejszych cenach nie ma ani centa ryzyka geopolitycznego. Gdyby jednak doszło do eskalacji któregokolwiek z tych konfliktów, natychmiast zauważylibyśmy również wzrost cen. Ale embargo na eksport irańskiej ropy nie jest niczym nowym. Zazwyczaj jest tak, że jeśli na świecie występuje jakieś ognisko zapalne, ale sytuacja się „tli", ceny ropy nie reagują gwałtownie, bo rynki przyjmują postawę: poczekamy, zobaczymy. Nie widać woli włączenia ryzyka politycznego w dzisiejsze ceny ropy.

Jak dużą różnicę w cenach widzi pan między Brentem a amerykańską WTI?

Powinna pozostać na poziomie 10 dol. na baryłce. Ropa amerykańska nadal jest znacznie trudniejsza do transportu, stąd jej niższe notowania. Ta różnica będzie się utrzymywać, bo zawsze jest koszt transportu surowca i obojętne, czy odbywa się to rurociągiem, tankowcami czy cysternami.

Ale nie 20 dol., jak było jeszcze niedawno?

Tak może się zdarzyć wyłącznie w sytuacji, gdyby doszło do jakichkolwiek zakłóceń w transporcie ropy bądź jakichś wydarzeń geopolitycznych. Ale WTI pozostaje w Stanach Zjednoczonych ropą „krajową", zaś światowe wydarzenia zawsze będą dotyczyć Brenta.

Jak to się stało, że Brent, a nie amerykańska West Texas Intermediate (WTI), jest najważniejszym gatunkiem ropy na światowych rynkach?

Od czasu, kiedy pojawiły się problemy z transportem ropy produkowanej na Środkowym Zachodzie Stanów Zjednoczonych – okazało się, że jest jej tam zbyt dużo, by można było bez przeszkód przetransportować – WTI zaczęła tanieć. I w ciągu ostatnich trzech lat to Brent przejął rolę najważniejszego gatunku, bo jego transport, a więc i dostępność na świecie są znacznie łatwiejsze. I dziś to według Brenta wylicza się ceny pozostałych gatunków. Niestety, to także Brent, a nie WTI jest w tej sytuacji najbardziej narażony na wszystkie wydarzenia geopolityczne.

Czyli można powiedzieć, że ten sukces producentów Brenta zaczął im przysparzać kłopotów?

Rzeczywiście pojawiły się problemy. Tę ropę łatwo jest transportować, bo płynie prosto z platformy do odbiorcy bądź do zbiorników, ale 2012 rok pokazał nam, jak trudności z wydobyciem mogą się nawarstwić. Latem mieliśmy na początku lipca strajk na polach norweskich, który zdjął z rynku 1,5 mln baryłek dziennie. Potem wydobycie na Morzu Północnym przez kilka miesięcy było utrudnione, ponieważ prowadzono rutynowe prace konserwacyjne. Spadło ono wtedy do poziomu najniższego od 20 lat. Prostą konsekwencją była mniejsza dostępność ropy tego gatunku, a więc i wyższe ceny. I chociaż produkcja była wtedy mniejsza o niespełna 2 mln baryłek dziennie przy całkowitej produkcji na świecie 90 mln baryłek, to ceny poszybowały w górę.

I nie ma żadnego innego gatunku, który mógłby zagrozić WTI i Brentowi?

Nie ma. Bo na rynkach podstawową zasadą, która się liczy, jest dostępność produktu. Taka, żeby producenci, konsumenci i inwestorzy mieli do niego stały dostęp.

Czym jest dokładnie Brent? Czy to prawda, że jego nazwa pochodzi od gatunku norweskich gęsi?

(Śmiech) Może i rzeczywiście tak jest, bo kiedyś Royal Dutch Shell i Exxon nazwali swoje złoża właśnie od nazwy tego ptaka. Inna teoria mówi, że na nazwę Brent składają się pierwsze litery kolejnych warstw złoża naftowego – Broom, Rannoch, Etieve, Ness i Tarbat. W każdym razie Brent jest gatunkiem nieco bardziej kwaśnym od WTI, chociaż obydwa zaliczane są do „słodkich", bo zawartość siarki nie przekracza w nich 0,5 proc. W przypadku Brenta to 0,37 proc. Wiadomo też, że na ten znak towarowy składają się pochodzące z czterech miejsc na Morzu Północnym trzy gatunki ropy o niemal identycznej strukturze – Forties Blend, Oseberg i Ekofisk.

—rozmawiała     Danuta Walewska

Ole Sloth Hansen

ma ponad 20-letnie doświadczenie w prowadzeniu transakcji terminowych tak kupna, jak i sprzedaży surowców, którymi obraca się na rynkach światowych. W Saxo Banku pracuje od 2008 r. Jest wiceprezesem spółki oraz szefem działu strategii rynków surowcowych.

Rz: Jak długo za ropę będziemy płacić po 105–106 dol. za baryłkę?

Przez kilka najbliższych tygodni tego kwartału. Już w drugiej połowie tego roku ceny będą nieznacznie wyższe. Co prawda Europa nadal jest w recesji, ale gospodarki chińska i amerykańska notują już wzrosty. Dzisiejsze trochę niższe ceny, niż było to na początku roku, wynikają z tego, że produkcja w krajach OPEC idzie pełną parą, więc właściwie nie mamy żadnych podstaw, aby liczyć na zniżkę cen, bo ropy więcej nie będzie. W tej sytuacji cena w granicach 105–115 stała się na rynku nową „normalnością".

Pozostało 89% artykułu
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie