– Od 1 października zmienia się radykalnie sposób dopłat do kolektora słonecznego. Dotychczas dopłata uzależniona była od powierzchni brutto kolektora, czyli z obudową. Od października dopłata dotyczyć ma tylko powierzchni czynnej. Taka zmiana powoduje, że zostają dyskryminowani producenci kolektorów próżniowych, a NFOŚiGW dopłaci do tego programu, według naszych obliczeń, dodatkowo ponad 33,5 mln złotych – tłumaczy dla Agencji Informacyjnej Newseria Piotr Samson, rzecznik koalicji polskich producentów, dystrybutorów i instalatorów próżniowych kolektorów słonecznych. W swojej wypowiedzi wyjaśnia, że w przypadku kolektora płaskiego o powierzchni 2 m kw., część czynna wynosi 2 m kw. Natomiast kolektor próżniowy, który jest zbudowany z rur, ma powierzchnię czynną ok. 1,6 m kw. Co oznacza, że proponowane przez fundusz dofinansowanie w ramach "Programu dopłat do kolektorów słonecznych" będzie średnio o 1,4 tys. złotych wyższe do kolektora płaskiego niż do próżniowego.
– Kolektor płaski a kolektor próżniowy to dwie osobne technologie. Raczej powinniśmy wziąć pod uwagę uzysk energetyczny, czyli to, ile energii dany kolektor produkuje w ciągu roku. Kolektor próżniowy o tej samej powierzchni co płaski produkuje więcej energii w ciągu roku niż kolektor płaski. To jest najważniejszym parametrem i powinno być brane pod uwagę – przekonuje.
Piotr Samson ma rozwiązanie tego problemu, Proponuje, by wysokość dopłat w ramach programu była uzależniona od wydajności energetycznej urządzenia w skali roku, zostało przedstawione funduszowi i poparte przez branżę producentów kolektorów – zarówno próżniowych, jak i płaskich – oraz przez instalatorów i dystrybutorów.
– Także rzecznik NFOŚiGW stwierdził, że takie rozwiązanie jest najbliższe ideałowi, byłoby jednak trudne do zaakceptowania przez banki. Jest to dziwne stwierdzenie, ponieważ banki sobie radzą nie z takimi kredytami. NFOŚiGW powinien bardziej przeanalizować naszą argumentację, bo już takie rozwiązania działają, np. w Wielkiej Brytanii – tłumaczy.