Iwona Trusewicz: Ostatni taki gaz

Ukraina wystawiła na aukcję ostatnie pół metra sześciennego gazu rosyjskiego. To symboliczny koniec dominacji Gazpromu na tym rynku. I nie tylko na tym.

Publikacja: 18.12.2016 19:04

Iwona Trusewicz: Ostatni taki gaz

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Kiedy w Sylwestra 2008-2009 na Starym Kontynencie strzelały korki od szampanów, na Kremlu zapadła decyzja o sięgnięciu po broń gazową w sporze z Ukrainą. Po drugiej stronie granicy ukraińska premier Julia Tymoszenko chciała w końcu przerwać patologię, którą było istnienie pośrednika RosUkrEnergo, w sprzedaży gazu przez Gazprom dla Ukrainy.

Pośrednik tak naprawdę należał do Gazpromu i prorosyjskiego oligarchy Dmytro Firtasza, co oznaczało, że tylko oni zarabiają na tym eksporcie, a Kijów płaci zawyżoną cenę błękitnego paliwa. Moskwie wydawało się, że szybko zdusi opór sąsiada. Nic z tego. Julia Tymoszenko nie zamierzała ustąpić.

Nocą z 6 na 7 stycznia Gazprom zakręcił więc kurek na wejściu gazu na Ukrainę. Najsilniej uderzyło to w Bułgarię, która kupowała wtedy 100 proc. gazu w Rosji, a jedyna droga dostaw wiodła ukraińskimi magistralami. Bułgarzy zupełnie nie byli na to gotowi, marzli więc okrutnie a gospodarka stanęła.

Słowacja ogłosiła stan wyjątkowy w gospodarce, bo i na ten rynek przestał w ogóle docierać rosyjski gaz. Podobnie było w Grecji, Węgrzech, Serbii, Chorwacji. Słowenia i Włochy dostawały 10 proc. zamówionego w Rosji gazu. Czechy i Rumuni - 25 proc., a Francja, Turcja i Polska - 30 procent rosyjskiego gazu.

Większość państw zupełnie nie było na taką sytuację przygotowanych. Zgromadzone w podziemnych zbiornikach zapasy szybko się wyczerpały. Kto mógł to pomagał, po warunkiem, że miał czym. Na przykład Węgrzy wspomagali swoimi zapasami Serbów.

Kiedy po dwóch tygodniach rosyjski gaz znów popłynął na Ukrainę, Stary Kontynent nie był już taki sam. Z tamtej lekcji Europa wyciągnęła wnioski, choć na początku wydawało się, że to Moskwa jest tutaj zwycięzcą.

Fiaskiem okazał się projekt Unii - budowy gazociągu Nabucco omijającego Rosję. Europa nie wykazała dość determinacji, by realizować tak duży i drogi projekt. Za to Gazprom parł do przodu z projektem Gazociągu Południowego (South Stream) omijającego Ukrainę. Do czasu.

Najpierw Bruksela skutecznie zablokowała South Stream; potem republiki bałtyckie oderwały się od rosyjskiego gazu; Polska w końcu zbudowała terminal LNG. Powstało i powstaje coraz więcej gazowych połączeń między sąsiadami; coraz więcej krajów sięga po różne źródła gazu a icj magazyny podziemne są tej zimy zapełnione pod korek.

No i Ukraina. Rosja zamiast ją sobie znów podporządkować, całkowicie straciła ten osiem lat temu największy dla siebie rynek eksportu gazu. W niedzielę Naftogaz wystawił na charytatywnej aukcję ostatnie 0,5 m3 rosyjskiego gazu. Zamknięty w stalowej tubie surowiec może niebawem ozdobić kolekcję jakiegoś zbieracza osobliwości. A pieniądze z aukcji trafią do domu dziecka w Kijowie.

To symboliczny moment. Świadczy, że wszyscy wyciągnęli wnioski z lekcji sprzed blisko ośmiu lat. Z jednym wyjątkiem. Kreml nie nauczył się niczego. Znów grozi gazową bronią. Tym razem trzyma jednak w rękach niewypał.

Kiedy w Sylwestra 2008-2009 na Starym Kontynencie strzelały korki od szampanów, na Kremlu zapadła decyzja o sięgnięciu po broń gazową w sporze z Ukrainą. Po drugiej stronie granicy ukraińska premier Julia Tymoszenko chciała w końcu przerwać patologię, którą było istnienie pośrednika RosUkrEnergo, w sprzedaży gazu przez Gazprom dla Ukrainy.

Pośrednik tak naprawdę należał do Gazpromu i prorosyjskiego oligarchy Dmytro Firtasza, co oznaczało, że tylko oni zarabiają na tym eksporcie, a Kijów płaci zawyżoną cenę błękitnego paliwa. Moskwie wydawało się, że szybko zdusi opór sąsiada. Nic z tego. Julia Tymoszenko nie zamierzała ustąpić.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie