Gazprom ostrzega odbiorców w Europie Zachodniej przed możliwością wystąpienia ograniczeń w tranzycie gazu przez nasz kraj. Mimo konfrontacyjnej wypowiedzi Rosjan polska strona postanowiła przyjąć strategię milczenia. Do chwili zamknięcia tego numeru „Rzeczpospolitej" na nasze pytania nie odpowiedział Piotr Naimski, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, ani nikt z Ministerstwa Energii.
Udzielania jakiejkolwiek odpowiedzi odmówiło PGNiG. Tymczasem spółka kontroluje 52 proc. udziałów EuRoPol Gazu, do którego należy polski odcinek gazociągu jamalskiego. Pozostałe udziały ma Gazprom. Brak porozumienia z Rosjanami może oznaczać koniec EuRoPol Gazu.
– Obecnie obowiązująca umowa tranzytowa niedługo wygasa. Jesteśmy zatem w okresie przymierzania się przez obie strony, tj. stronę polską i rosyjską, do tego co dalej – komentuje Robert Zajdler, radca prawny Zajdler Energy Lawyers & Consultants. Jego zdaniem można rysować różne scenariusze, ale w chwili obecnej za wcześnie jest mówić, czy tranzyt będzie się dalej odbywał przez Polskę i na jakich zasadach, w tym na jakich zasadach finansowych.
– Ostatnią wypowiedź Gazpromu można potraktować jako element budowania atmosfery na potrzeby negocjacji handlowych nad zasadami przesyłu przez Polskę po wygaśnięciu obecnie obowiązującej umowy. Może to być też element budowania określonej atmosfery na potrzeby przekonania, że Nord Stream 2 jest potrzebne, z uwagi na trudności przesyłu przez Polskę – mówi Zajdler.
Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku paliw i gazu, informuje, że kontrakt na tranzyt rosyjskiego gazu wygasa w 2019 r. – To umowa międzynarodowa, która wygaśnie za dwa lata, i dziś jest odpowiedni moment do negocjowania kolejnej. Wypowiedź Gazpromu jest zapewne elementem gry, której celem jest zawarcie nowego kontraktu – mówi Szczęśniak.