Według organizacji społecznych ClientEarth i Greenpeace ewentualna budowa gazociągu Nord Stream 2 naruszy unijne przepisy dotyczące ochrony siedlisk oraz może mieć negatywny wpływ na stan powietrza i klimat. Podważają też sens gospodarczy tej inwestycji. W związku z tym obie organizacje złożyły uwagi w ramach konsultacji społecznych oceny oddziaływania na środowisko inwestycji, które trwały do wczoraj w Finlandii.
- Nord Stream 2 to niepotrzebna i szkodliwa inwestycja koncernów, które za wszelką cenę chcą uzależnić Europę od paliw kopalnych. To pod dyktando tych koncernów zmieniano prawo i przymykano oko na rzetelną ocenę wpływu takich inwestycji na środowisko - mówi cytowany w komunikacie prasowym Robert Cyglicki, dyrektor Greenpeace Polska. Dodaje, że z tego powodu obie organizacje domagają się pełnej oceny kosztów społeczno-środowiskowych związanych z realizacją tego projektu.
Zauważają, że Nord Stream 2 ma przechodzić w pobliżu obszarów Natura 2000 w aż ośmiu państwach UE, w tym zaledwie kilka kilometrów od mających ten status dwóch obszarów polskich: Zatoki Pomorskiej i Ostoi na Zatoce Pomorskiej.
- Zgodnie z dyrektywą siedliskową UE każda nowa inwestycja w sąsiedztwie obszaru Natura 2000, która może istotnie wpływać na ten obszar musi podlegać odpowiedniej ocenie. Raport oceny oddziaływania na środowisko dla projektu Nord Stream 2 nie zawiera wystarczających informacji, które pozwoliłyby na rzetelna ocenę wpływu tej inwestycji na faunę i florę Morza Bałtyckiego - twierdzi z kolei Marcin Stoczkiewicz z Clientearth Prawnicy dla Ziemi. W związku wystosowano apel do władz fińskich o odmowę wydania pozwolenia środowiskowego. W ocenie Stoczkiewicza podobnie powinny zrobić inne państwa członkowskie UE.
Przypominano, że gdyby UE zdecydowała się na przyjęcie celu 40-proc. redukcji emisji, import gazu ziemnego mógłby zmniejszyć się o 13 proc. do 2030 r. oraz o 37 proc. do 2050 r. Gdyby dodatkowo zostały przyjęte cele w zakresie OZE (30 proc.) i efektywności energetycznej, wówczas mogłoby nastąpić dalsze ograniczenie importu, dzięki czemu zmniejszyłby się on o 27 proc. w 2030