„Koncerny, które tak czy inaczej są zaangażowane w gazociąg północny, wyraziły wolę kontynuowania tego zaangażowania. I mają nadzieję, że nic temu nie przeszkodzi: ani czynniki zewnętrzne, nałożone na projekt sztucznie i z naruszeniem zasad konkurencji, ani żadne inne" – zapowiedział Dmitrij Pieskow, rzecznik Władimira Putina, po spotkaniu prezydenta w Soczi z niemieckim biznesem w końcu tygodnia.
Operatorem Nord Stream 2 (NS2) jest spółka zarejestrowana w Szwajcarii, której jedynym właścicielem jest Gazprom. Wejście do spółki zachodnich partnerów (niemieckie Wintershall i Uniper, austriacki OMV, francuski Engie i Shell) zablokowała negatywna dla projektu decyzja polskiego UOKiK.
Firmy stworzyły więc nowy schemat finansowania inwestycji wycenianej na 9,5 mld euro. Każdy z partnerów udzieli spółce 950 mln euro kredytu, co pokryje połowę. Resztę sfinansować ma Gazprom.
Tu jednak też pojawiły się schody. Nowe sankcje USA zakazują amerykańskim firmom inwestowania w rosyjskie projekty gazowe; także zachodnie firmy, które działają w Ameryce, nie mogą się angażować w rosyjskie gazociągi i projekty arktyczne, jeżeli chcą dalej mieć dostęp do rynku USA.
To spowodowało, że zachodnie koncerny wstrzymały finansowanie NS2 i zastanawiają się, jak wybrnąć z sytuacji, by nie wycofywać się z projektu, ale i nie stracić dostępu do rynku w USA. Nie wiadomo, jak zachowa się włoski Saipem, który dostał kontrakt od spółki Nord Stream 2 na położenie ostatniego podmorskiego odcinka gazociągu do jego wyjścia na brzeg w Niemczech.