W ubiegłym roku eksport rurociągiem Siła Syberii do Chin wyniósł 22,7 mld metrów sześciennych, przekraczając plan o 800 mln m sześc. Moczalnikow podał te dane do wiadomości publicznej na posiedzeniu rosyjsko-chińskiej Międzyrządowej Komisji ds. Współpracy Energetycznej. Do 1 lipca tego roku przez Siłę Syberii przepompowano 68 mld m sześc. gazu, licząc od momentu jej uruchomienia. - W przyszłym roku planujemy osiągnąć projektowaną pojemność 38 mld m sześc. – powiedział Moczałnikow cytowany przez agencję TASS. To oznaczałoby, że proces przebiegł zgodnie z zapowiedziami – harmonogram zakładał, że moce docelowe zostaną osiągnięte w połowie lat 20.
W planach jest też kolejny wspólny projekt, Siła Syberii-2. To gazociąg, który ma biec z Rosji do Chin przez terytorium Mongolii. Połączenie miałoby mieć 50 mld m sześc. rocznej przepustowości. Pozwoliłoby przekierować do Azji gaz z zachodniosyberyjskich złóż, skąd surowiec był wysyłany wcześniej do Europy. Chiny stawiają jednak Rosjanom trudne warunki, wykorzystując skomplikowane położenie Moskwy. Jak donosił niedawno „Financial Times”, powołując się na dobrze poinformowane źródła, Pekin żąda cen zbliżonych do cenników rosyjskich i – co gorsza – nie gwarantuje wielkości zakupów. Tymczasem Gazprom ma bardzo niską marżę na sprzedaży błękitnego paliwa w Rosji. Historycznie wynagradzał mu to eksport, z którego pochodziła znacząca część zysków firmy. Sprzedaż surowca Chińczykom na takich warunkach nie byłaby korzystna dla spółki.
Czytaj więcej
Deputowany rosyjskiej Dumy i szef jednej z najważniejszych komisji, który 30 lat przepracował w sektorze gazowym i przewidział finansowy krach Gazpromu, został usunięty ze stanowiska w parlamencie.
W tej sytuacji budowa gazociągu Siła Syberii-2, która – według szacunków – pochłonąć może nawet do 15 mld dolarów, staje pod dużym znakiem zapytania. Gazprom potrzebowałby realizacji pełnego kontraktu, by zrekompensować 75-procentowy spadek eksportu do Europy i Turcji (ze 175 mld m sześc. w okresie przed kryzysem do 45 mld m sześc. w 2023 r.).
Pekin rozdaje karty
Michaił Krutichin, rosyjski analityk sektora naftowo-gazowego w RusEnergy, podkreśla, że Chińczycy mają w ręku wszystkie karty, dlatego dyktują warunki. Zaznaczał, że dojście do wykorzystania mocy na poziomie 50 mld m sześc. rocznie byłoby możliwe za 10-15 lat. - Co będzie z chińskim gazowym rynkiem w perspektywie dziesięciu lat - nikt nie wie. Wygląda na to, że tyle gazu potrzebować nie będą – mówił. Dlatego nie są zbytnio zainteresowani projektem. Poza tym Chiny nie wykazują się entuzjazmem, jeśli chodzi o gazociągi biegnące przez kraje trzecie.