Między 24 a 30 listopada Amerykanie wysłali za granicę 3,2 mln baryłek ropy dziennie i 5,8 mln ton różnych produktów naftowych w tym benzyn i paliwa lotniczego. Tym samym eksport okazał się większy o importu, który w tym czasie wyniósł łącznie 8,8 mln baryłek dziennie. Zdarzyło się to po raz pierwszy od 1973 r – przypomina The Wall Street Journal.
Choć wielu analityków jest zdania, że taka sytuacja nie potrwa długo, to jednak są też prognozy mówiące, że stan ten utrzyma się też w przyszłym i 2020 roku. Dzięki rewolucji łupkowej, USA zostały samowystarczalne gazowo, a w 2017 r USA stały się eksporterem gazu netto. Teraz rośnie szybko produkcja ropy łupkowej. Dziesiątki firm wydają miliardy na nową infrastrukturę eksportową.
„Gdyby nie łupkowa rewolucja, świat znalazłby się w trudnej sytuacji. A tak z takim wzrostem wydobycia jak u nas, możemy teraz dostarczać węglowodory (ropa, gaz) całemu światu” – mówi Brian Jangberg analityk Edward Jones.
Ekspert ropy i gazu odbywa się dziś głównie z teksaskiego wybrzeża Zatoki Meksykańskiej. Technologia szczelinowania i obfite złoża łupków pozwalają Amerykanom produkować ropę i gaz w różnych regionach – od Teksasu po Apallachy. A to z kolei zmniejsza zależność amerykańskiego rynku od importu.
Na amerykańskiej niezależności stracą najwięksi eksporterzy na ten rynek, przede wszystkim Arabia Saudyjska. Kraj ten w 2017 r sprzedał Amerykanom 87, 4 mln ton swojej ropy. Jednak najwięcej, bo 199,1 mln ton USA importowały z Kanady, z którą mają liczne połączenia rurociągowe. Co ciekawe w minionym roku Amerykanie wyeksportowali więcej produktów naftowych niż Rosja – 221 mln ton wobec rosyjskich 145,6 mln ton.