Walka z ociepleniem klimatu jest jednym z głównych powodów globalnego wzrostu cen żywności. Można szacować, że z powodu prób ograniczenia emisji dwutlenku węgla w transporcie Polacy w tym roku dodatkowo wydadzą kwotę rzędu 1,8 mld zł, czyli każdy z nas – około 47 zł.
Orlen i Lotos szacują, że wykonanie narzuconych przepisami limitów sprzedaży biopaliw zmniejszy ich zyski o ok. 900 mln zł. Koszty tego obowiązku ponosi też budżet. Do końca kwietnia, tj. do likwidacji ulgi podatkowej dla producentów biopaliw, wydał na ten cel 562 mln zł.
Rafinerie dopłacają do biopaliw, bo nie mają innego wyjścia. Grożą im wysokie kary, jeśli nie będą one stanowiły co najmniej 6,2 proc. sprzedaży paliw. Sytuacja jest absurdalna, bo żeby spełnić te wymagania, Orlen i Lotos muszą sprzedawać czyste estry po cenie niższej, niż same je kupują. – Na rynku estry są droższe o 30 – 50 proc. – mówi ekspert Polskiej Organizacji Naftowej Krzysztof Romaniuk.
Firmy ponoszą wysokie koszty, ale Polska jest w awangardzie biopaliwowej w Europie. Ustalony limit – 6,2 proc. – należy do najwyższych w Unii Europejskiej. Dodatkowo ten limit u nas z roku na rok rośnie. Tymczasem w Unii średni wskaźnik wykorzystania biopaliw wynosi 4,5 proc.
Do niedawna straty firm z powodu obowiązku sprzedaży biopaliw były znacznie niższe. Jeszcze w ub.r. budżet udzielił im z tego tytułu ulg wartych 1,5 mld zł. Ale wycofał się z tego. W przyszłym roku państwo ma wrócić do finansowania promocji ekologicznych paliw. Przeznaczono na ten cel jednak tylko 400 mln zł.