Rząd przekazał już do parlamentu zatwierdzony spis przedsiębiorstwo do sprzedaży. Jak dowiedział się Kommersant, zostanie sprywatyzowanych 5 razy więcej firm niż pierwotnie planowano. Z listy nie objętych prywatyzacją wypadł m.in. Naftogaz, pomimo, że jeszcze w kwietniu prezydent Wiktor Janukowycz podpisał dekret o reformie Naftogazu. Zapisano w nim zakaz prywatyzacji koncernu.
Naftogaz to największy koncern Ukrainy (175 tys. pracowników). Ma pięć zakładów przerobu gazu i ropy, sieć stacji benzynowych, wydobywa 90 proc. ropy i gazu Ukrainy. Kieruje magistralami tranzytowymi.
Rok temu jego prywatyzację zapowiedział premier Nykoła Azarow. Określił wartość pakietu na sprzedaż na 5-10 mld dol. Analitycy wątpili jednak, by były to realne kwoty do uzyskania na rynku. Wydobycie gazu przez Naftogaz to tylko 20 mld m3 rocznie. Koncern jest wprawdzie wielki, ale wymaga wielu nakładów na modernizację. Do tego przynosi straty. W 2009 r strata wynosiła tylko 1,3 mld hrywien; w 2010 skoczyła do 21,4 mld hrywien (2,7 mld dol.). To efekt sprzedaży gazu na rynku wewnętrznym po zaniżonych cenach, na co naciskała ekipa Janukowycza.
Teraz Kijów wraca do jego sprzedaży, bo przekonał się, że nie może liczyć na tańszy gaz z Rosji. Do tego rozpoczynająca się w grudniu budowa Gazociągu Południowego, może za trzy lata pozbawić Ukrainę 3-4 mld dol. rocznych wpływów z tranzytu rosyjskiego gazu.
Prywatyzacja Naftogazu może też stać się szansą na nową umowę gazową z Rosją. Jeżeli w miejsce państwowej firmy pojawi się jeden lub kilka nowych podmiotów, to umowa przestanie obowiązywać.