Jeffrey Rubin, były prezes banku inwestycyjnego CIBC World Markets, w trakcie trasy po kanadyjskich uniwersytetach, połączył siły z ekologami. On i znany kanadyjski działacz ruchu ochrony środowiska pochodzenia japońskiego David Suzuki, udzielili serii wystąpień publicznych zatytułowanych „Koniec wzrostu gospodarczego". Trasa odbyła się 2012 roku.
Przemówienie ekologa było skierowane głównie do aktywistów. Mówił jak należy się mobilizować i jak przekonywać opinię publiczną, do agend takich jak perspektywa globalnego ocieplenia oraz potrzeba ekologicznego rolnictwa. Przekonywał młodych działaczy, że w prowadzeniu kampanii społecznych, nie powinni polegać na internetowych sposobach komunikacji, a raczej docierać do odbiorców bezpośrednio starając się, skłonić ich do swoich racji. Jak zwykle w przypadku tego typu wystąpień miało ono motywować aktywistów i cywili do działania, nakreślając apokaliptyczną perspektywę przyszłości.
Wykład kanadyjskiego ekonomisty miał natomiast optymistyczny charakter. Mówił on, że rządy zaczną wkrótce przechodzić na zieloną energię, niezależnie od przekonań partii rządzących. Jak twierdził w związku z przewidywaną przez niego, utrzymującą się erą trzycyfrowych cen ropy naftowej, odnawialne źródła energii nie będą przemawiać do serc, a do portfeli rządzących.
Rubin uważa, że ceny ropy są najistotniejszym czynnikiem sterującym światową gospodarką. Znany jest z tego, że powstanie kryzysu ekonomicznego w 2008 przypisywał zmieniającym się cenom ropy. Jego zdaniem ceny energii można traktować jak podatek na światowej gospodarce.
Na wykładach w 2012 twierdził, że trzycyfrowe ceny surowca, mogą położyć kres globalizacji, której główna rola to eksport zatrudnienia do biedniejszych krajów. – Nasz świat zaraz stanowczo się zmniejszy – mówił ekonomista. Nie będzie już opłacalne wytwarzanie dóbr na innym kontynencie, by potem transportować je do wybranego kraju. Taki model bazuje na niskich cenach paliw, a te będą rosnąć, mówił były bankowiec.