Prawie 240 mld zł ma kosztować zredukowanie o 30 proc. do 2030 r. emisji CO2 wytwarzanego przez polską energetykę. Koszt wzrósłby do 395 mld zł, gdyby założyć 50-proc. redukcję – wskazuje Towarzystwo Gospodarcze Polskie Elektrownie (TGPE) w prezentacji, do której dotarliśmy.
Tylko część tych wydatków spadłaby na energetyczne czy ciepłownicze spółki. Bo szacunki uwzględniają znaczny wzrost nakładów na odnawialne źródła, w które inwestują też prywatni przedsiębiorcy oraz instytucje finansowe
Prawdopodobieństwo realizacji scenariusza z prawie 400-mld wydatkami jest nikłe, zważywszy na nastawienie naszego rządu, a także samych spółek do radykalnej transformacji sektora w tak krótkim czasie. Należy zatem brać pod uwagę raczej najniższe pułapy.
Ale i w tym przypadku eksperci zgłaszają zastrzeżenia. Joanna Maćkowiak-Pandera, szefowa Forum Analiz Energetycznych, twierdzi, że koszty te są oszacowane według niejasnych kryteriów. – Nie wskazano, ile trzeba by było i tak wydać, by utrzymać funkcjonalność i sprawność elektrowni, z których część ma 50 lat – tłumaczy ekspertka FAE.
TGPE w kalkulacjach bierze pod uwagę dostosowanie najstarszych instalacji, których efektywność ekonomiczna spada. Zdaniem ekspertki przy tak wysokich szacunkowych kosztach transformacji należy się poważnie zastanowić, czy należy odtwarzać moce według dotychczasowego miksu, czy go przebudować. Pytanie to jest zasadne zwłaszcza w kontekście prognozowanych przez TGPE na 250–310 zł/MWh (bez kosztu uprawnień do emisji CO2) cen wytwarzania energii z węgla w 2018 r. Bo w niektórych regionach Polski można produkować prąd np. z wiatraków za 240 zł/MWh.