Po czterech miesiącach prac nad zmianą ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) resort energii postanowił zastąpić aukcjami system wsparcia OZE oparty na zielonych certyfikatach. Na aukcjach będzie zamawiana zielona energia, której produkcja otrzyma rządową pomoc.
Na tym podobieństwa z projektem ustawy zostawionym przez PO-PSL się kończy. Jak wynika z naszych informacji, projekt przewiduje odwrócenie dotychczasowej logiki konkursu ofert dla ekologicznych elektrowni. Wsparcie państwa w postaci kontraktu mają dostać nie źródła najbardziej efektywne pod względem kosztów, ale dyspozycyjne przez największą liczbę godzin w roku. W ramach wyznaczanych co roku limitów aukcje miałyby być także przeprowadzone w określonej kolejności: najpierw dla siłowni OZE wykazujących najwyższą stabilność, choć niekoniecznie najtańszych, a na końcu dla tych najmniej dyspozycyjnych i sterowalnych.
– To oznacza otwarcie się na współspalanie [np. węgla i biomasy z drewna – red.], które będzie miało pierwszeństwo. Potem startować będą bloki na biomasę i na biogaz, a także klastry, także uznawane za samobilansujące się i stabilne systemy – wskazuje nasz rozmówca zbliżony do źródeł rządowych i znający projekt nowelizacji. – Jeśli wyznaczonej puli energii zamawianej przez rząd coś jeszcze zostanie, dopiero będą odbywać się aukcje dla elektrowni wiatrowych i słonecznych.
Ile energii będzie zamówionej do pierwszej aukcji? Tego prawdopodobnie dowiemy się do końca sierpnia. Wtedy ma się ukazać tzw. rozporządzenie wolumenowe.
Sama ustawa – jak twierdzą przedstawiciele resortu – ma wejść w życie przed 1 lipca.