We wtorek pracownicy wszystkich elektrowni jądrowych na Ukrainie przyjadą do stolicy, by pikietować przed siedzibą ministerstwa prawa. Zarzucają urzędnikom bezczynność i zaniechania w krytycznej sytuacji w jakiej znalazła się branża.
18 kwietnia do ministra prawa trafił list otwarty pracowników Energoatomu, z wnioskiem o interwencję w sytuacji, w której znalazł się Energoatom - ktoremu podlegają wszystkie cztery ukraińskie elektrownie jądrowe w tym największa w Europie - Zaporoska.
Firma ma zajęte konta bankowe i nie może ani płacić za paliwo jądrowe potrzebne do funkcjonowania elektrowni, za materiały i wywóz zużytego paliwa. Paraliżuje to pracę i stwarza poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa elektrowni.
Sprawa jest bardzo dziwna i u podłoża może leżeć gigantyczna korupcja, w którą zamieszany jest resort prawa. Zajęcie kont jest wynikiem decyzji sądu gospodarczego w Kijowie z 2011 r. Energoatom został pozwany przez firmę Ukrelektrowatt o zapłatę „wątpliwego", bo niczym nie udowodnionego długu 127,3 mln hrywien.
Po czterech latach kwota urosła do 200 miliardów hrywien dzięki jednej ekspertyzie podpisanej przez jednego biegłego. Komornicy, nie zatrzymywani przez nikogo, pomimo próśb o interwencję w ministerstwie, zajęli konta Energoatomu. Sparaliżowało to pracę wszystkich elektrowni, produkujących 55 proc. prądu potrzebnego Ukrainie.