Ministerstwo Rozwoju przedstawiło szczegóły strategii rozwoju sektora energetycznego. Niespodziewanie znalazło się w niej miejsce zarówno dla energetyki jądrowej, jak i tej opartej na węglu.
Rząd zakłada nie tylko przyspieszenie budowy elektrowni atomowej, ale także budowę małych reaktorów termojądrowych produkujących równocześnie energię i ciepło. W sumie chodzi o zakłady dysponujące mocą rzędu 6 tys. MW. Taka inwestycja oznaczałaby niebagatelny koszt, znacznie przekraczający szacowane obecnie 120 mld zł.
– Małe reaktory z powodzeniem mogłyby zastępować w niektórych miastach elektrociepłownie działające na węgiel kamienny – wskazuje Michał Wilczyński, były główny geolog kraju, a dziś ekspert ds. rynku energii i paliw.
– Takie projekty mogą być realizowane w miejscach po wyeksploatowanych elektrowniach węglowych, np. w Połańcu, Opolu czy Szczecinie, gdzie oprócz zapotrzebowania na energię istnieje lub będzie powstawał przemysł zdolny do odebrania ogromnych ilości produkowanej w tym procesie pary – podkreśla Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych.
Problem polega na tym, że projekt jądrowy oznacza zmniejszenie uzależnienia od energii z węgla. A to stoi w sprzeczności z poglądami przedstawicieli resortu energii.