Narodowa zrzutka na inwestycje w moce

Prawie 27 mld zł w ciągu 10 lat zapłacą wszyscy odbiorcy energii, za pobudzanie inwestycji.

Aktualizacja: 16.05.2017 06:42 Publikacja: 15.05.2017 19:38

Foto: Fotolia

Pierwsze pieniądze z tzw. rynku mocy energetyka zobaczy dopiero w 2021 r. Ale mechanizm zacznie obowiązywać od przyszłego roku. Wtedy też planowana jest pierwsza aukcja – wynika z projektu ustawy o rynku mocy, który Ministerstwo Energii skierowało pod obrady Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów.

Kto da najwięcej

Jak wynika z oceny skutków regulacji, w ciągu 10 lat mechanizm wsparcia pochłonie blisko 26,9 mld zł. Zrzucimy się na to wszyscy, płacąc rachunki za energię. Resort przekonuje jednak, że bez tego koszty sięgnęłyby 55,6 mld zł za energię niedostarczoną wskutek takich zdarzeń jak w sierpniu 2015 r., kiedy administracyjnie wprowadzono ograniczenia poboru.

Największe koszty nowego systemu wsparcia oscylujące w granicach prawie 15 mld zł poniosą firmy de facto budujące gospodarkę, czyli mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa, a także duże, niebędące odbiorcami przemysłowymi. Wydatki gospodarstw domowych w ciągu dekady sięgną 7 mld zł. Z kolei odbiorcy przemysłowi zapłacą 2,1 mld zł. Oni de facto będą mogli też korzystać ze wsparcia ze względu na możliwość uczestniczenia w aukcjach na ograniczanie popytu (tzw. DSR).

Henryk Kaliś, prezes Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii pytany o obciążenia dla sektora MSP zaznacza, że firmy usługowe mają większą szansę przeniesienia przynajmniej części kosztów na konsumentów w cenach produktów i usług. – Ponad połowa z nich kooperuje z przedsiębiorstwami energochłonnymi, które w przypadku znaczących podwyżek prądu albo padną, albo wyniosą się do innego kraju – tłumaczy Kaliś. Wskazuje przy tym na i tak duże rozbieżności miedzy obecną hurtową ceną prądu w Niemczech a Polską (ok. 30 euro/MWh wobec 40 euro/MWh).

– Dla firm, których udział energii w kosztach ogólnych wynosi średnio 2,2 proc., podwyżki będą mniej dotkliwe niż dla przedsiębiorstw energochłonnych płacących nawet 10 proc. za prąd. Ci drudzy są też bardziej skłonni na przeniesienie zakładów tworzących miejsca pracy w przypadku drastycznego wzrostu kosztów – zgadza się Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes think tanku Forum Energii. Zaznacza, że choć o redystrybucji kosztów modernizacji energetyki zawsze decyduje dane państwo, to jednak także Niemcy czy Francja w największym stopniu obciążyły sektor MSP.

Konkurencja zagranicy

Nowością projektu jest też dopuszczenie do aukcji jednostek zagranicznych. – Z punktu widzenia polskich wytwórców równoważne traktowanie zewnętrznych producentów w aukcjach rynku mocy nie wróży nic dobrego. Dzięki temu niemieckie źródła energii, nie tylko odnawialnej, dzięki uzyskiwanym w przeszłości subsydiom – jawnym i ukrytym – będą miały większą zdolność konkurencyjną w naszym rynku – argumentuje Herbert L. Gabryś z Krajowej Izby Gospodarczej.

Część ekspertów oponuje, tłumacząc, że jest to zgodne z ideą jednolitego rynku i zbliży nas do uzyskania notyfikacji mechanizmu w Komisji Europejskiej. – Z takiej możliwości mogą chcieć skorzystać Szwedzi, Niemcy i Czesi, bo to oni mają w systemie energetycznym nadwyżki. Ich dopuszczenie do aukcji po 2019 r. może mieć sens ze względu na fakt, że zostaną już uzgodnione zasady, na jakich będzie odbywać się przepływ – tłumaczy Maćkowiak-Pandera.

Szefowa Forum Energii jest jednak sceptyczna co do tego, czy sam rynek mocy doprowadzi do powstania nowych mocy węglowych w Polsce. – To wiąże się nie tylko z systemem wsparcia, ale też zapewnieniem źródła finansowania, ceną paliwa czy regulacjami środowiskowymi. Jeżeli nasz węgiel nie wytrzyma presji konkurencyjnej z surowcem napływającym ze świata, to może się okazać, że rynek mocy pogłębi naszą zależność od importu – wskazuje.

Gabryś nie wierzy, by Polsce udało się notyfikować zapisy ustawy o rynku mocy do końca tego roku. Zwłaszcza że projekty regulacji z tzw. pakietu zimowego zabraniają wspierania źródeł emitujących ponad 550 kg CO2/MWh. – Wejście w życie ustawy wspierającej budowę czy modernizację takich mocy opartych na spalaniu czarnego paliwa jest więc życzeniowym myśleniem – zauważa ekspert KIG.

Żółta kartka dla UE

Polski parlament uruchomił procedurę tzw. żółtej kartki wobec rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady Europy w sprawie rynku energii elektrycznej, czyli tzw. pakietu zimowego. Za niezgodne z tzw. zasadą pomocniczości uznano zapisy zakazujące wsparcia ze środków publicznych budowy bloków emitujących więcej niż 550 kg CO2/MWh. – Rozpoczęliśmy rozmowy między poszczególnymi krajami członkowskimi; są one pozytywne - zobaczymy, na ile deklaracje przełożą się na decyzje – mówił w Katowicach podczas EKG wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski. Pytany o liczbę krajów, które mają podobne do polskiego stanowisko w tej sprawie i mogłyby chcieć podjąć podobne decyzje, Tobiszowski poinformował, że takie sygnały płyną z ponad dziesięciu – a być może łącznie z 13 – państw UE.

Pierwsze pieniądze z tzw. rynku mocy energetyka zobaczy dopiero w 2021 r. Ale mechanizm zacznie obowiązywać od przyszłego roku. Wtedy też planowana jest pierwsza aukcja – wynika z projektu ustawy o rynku mocy, który Ministerstwo Energii skierowało pod obrady Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów.

Kto da najwięcej

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami
Materiał Promocyjny
Sieci, czyli wąskie gardło transformacji energetycznej
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz