Amerykańsko-chińskie starcie o polski atom

Z powodów politycznych większe szanse na budowę elektrowni mają firmy z USA. Chińczycy mogą za to zaproponować lepsze warunki finansowe.

Aktualizacja: 21.08.2017 07:52 Publikacja: 20.08.2017 19:43

Amerykańsko-chińskie starcie o polski atom

Foto: Bloomberg

– Potrzeba nam 1,5 GW mocy z elektrowni jądrowej w 2030 r. i 4,5 GW do 2040 r., by zmniejszyć emisyjność naszej gospodarki – przyznał minister energii Krzysztof Tchórzewski.

Nie wiadomo, czy takie wielkości znajdą się w długoterminowej strategii energetycznej, którą resort zapowiada na wrzesień. Ale im bliżej tego terminu, tym głośniej słychać o atomie.

Kto da więcej?

W resorcie energii największym zwolennikiem atomu jest wiceminister Andrzej Piotrowski. Ostatnio do zdecydowanych orędowników tej technologii dołączył sam Tchórzewski. Prawdopodobnie pod wpływem nacisków politycznych.

– Podczas wizyty prezydent Stanów Zjednoczonych rozmawiał z kierownictwem PiS m.in. o atomie. Zaoferował realizację dużej siłowni – jednocześnie realizowane byłyby dwie instalacje, każda składająca się z dwóch reaktorów po 750 MW. Całość byłaby gotowa w około 2030 r. Kolejne 3 tys. MW powstać by miało do 2035 r. w drugiej badanej lokalizacji – twierdzi mec. dr hab. Filip Elżanowski, partner z kancelarii ECH&W. – Obaj ministrowie szukają teraz rozwiązania, by energetykę jądrową – postrzeganą u nas jako konkurencja dla restrukturyzowanego węgla – ulokować w naszym miksie i nakłonić do projektu sceptycznie nastawioną część rządu, czyli ministra środowiska i ministra rozwoju – dodaje Elżanowski.

W jego ocenie jeśli słowa ministra energii o zainteresowaniu atomem w Polsce mają zostać poważnie przyjęte przez międzynarodowych dostawców, to najpóźniej do końca tego roku powinno dojść do przyjęcia uchwały rządu o reaktywacji programu jądrowego.

– Jesienią, prawdopodobnie w październiku, sprawa budowy elektrowni jądrowej może być rozpatrywana przez Komitet Ekonomiczny i Komitet Stały Rady Ministrów – mówi nam wysoki rangą urzędnik z Ministerstwa Rozwoju.

Zaznacza, że w resorcie nie ma sprzeciwu wobec atomu jako takiego. – Chodzi raczej o to, by minister energii przedstawił mechanizm finansowania, który nie będzie obciążał budżetu i zwiększał deficytu – precyzuje nasz rozmówca.

Oprócz propozycji Amerykanów pojawiła się też oferta z Chin – nawet na 10–12 GW. Przy czym Polska zakładała dotąd pozyskiwanie z atomu maksymalnie 6 GW energii.

– Chińczycy są zainteresowani offsetem i daliby najkorzystniejsze warunki – mówi osoba zbliżona do ME.

Azjatycki wehikuł PFR

Minister Tchórzewski chce wyłaniać dostawcę w przetargu, ale będzie zwracał uwagę nie tylko na warunki finansowe, lecz także gwarancję jak najdłuższej użyteczności urządzeń i uznawane w Unii certyfikaty. A chińska technologia na razie takich nie ma. I choć proces certyfikacji może przeprowadzić Polska Agencja Atomistyki, to w kilku momentach konieczne są konsultacje z europejskimi instytucjami.

Zdaniem prof. Władysława Mielczarskiego z Politechniki Łódzkiej USA – z powodów politycznych i strategicznych – mają dziś większe szanse na ewentualną sprzedaż technologii jądrowej do Polski.

Najważniejszą przeszkodą w finalizacji tej ogromnej inwestycji jest zapewnienie finansowania. Z naszych informacji wynika, że z pomocą organizacyjną i finansową mogliby przyjść Japończycy, którzy mogliby wesprzeć Amerykanów. Oprócz dużego offsetu, który mógłby być jednym z warunków zapowiadanego przez ministra energii przetargu, w ME pojawił się scenariusz, by jedna z azjatyckich instytucji finansowych odkupiła od PFR udziały w instytucji polskiej. – Pod uwagę brany jest jeden z banków, z którego PFR by wychodził (jest udziałowcem Pekao i Aliora – red.) lub jeden z tworzonych przez PFR funduszy – ujawnia osoba zbliżona do resortu energii.

Drugie nasze źródło mówi raczej o pieniądzach z Chin, ale podobnym scenariuszu. ME nie odpowiedziało na nasze pytania, czy taki model jest brany pod uwagę. – Musimy wybrać wariant, który dodatkowo nie uzależni nas zbytnio od dostawcy i nie spowoduje utraty kontroli nad projektem – mówi nam urzędnik z ME.

Strategiczne wyzwanie państwa, nie firm

Gigantyczne koszty, więc gwarancje oczekiwane

Każdy 1 MW w technologii jądrowej to koszt ok. 5 mln euro – szacuje Henryk Baranowski, szef Polskiej Grupy Energetycznej, która ma 70 proc. w atomowej spółce PGE EJ1. – EDF ma gwarancję brytyjskiego rządu na budowę elektrowni Hinkley Point C – dodaje. Sceptycyzm energetyków nie dziwi. Bo gdyby wskazane przez ministra Tchórzewskiego 1,5–4,5 GW potwierdziły się w strategii długoterminowej, to branża na sam atom musiałaby wydać od 32 do 95,7 mld zł. – Kilka lat temu energetykę stać byłoby na podjęcie tematu atomu. Teraz to trudniejsze, bo prowadzimy inwestycje. Czekamy zatem ze spokojem na propozycje ministra energii, bo to projekt będący strategicznym wyzwaniem dla państwa, a nie firm – konkluduje Filip Grzegorczyk, prezes Tauronu.

– Potrzeba nam 1,5 GW mocy z elektrowni jądrowej w 2030 r. i 4,5 GW do 2040 r., by zmniejszyć emisyjność naszej gospodarki – przyznał minister energii Krzysztof Tchórzewski.

Nie wiadomo, czy takie wielkości znajdą się w długoterminowej strategii energetycznej, którą resort zapowiada na wrzesień. Ale im bliżej tego terminu, tym głośniej słychać o atomie.

Pozostało 92% artykułu
Energetyka
Inwestorzy i przemysł czekają na przepisy prawne regulujące rynek wodoru
Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej