Spółka obrotu Energi chce uznania za nieważne wszystkich 22 umów długoterminowych na kupno zielonych certyfikatów od producentów energii z wiatraków.
Tym samym kontrolowany przez państwo gdański koncern nie poprzestaje na zmniejszeniu przyszłych obciążeń wynikających z warunków zawartych przed laty kontraktów (to załatwia poselska nowela ustawy o OZE z lipca br., która umożliwia automatyczne przeszacowanie). Liczy też na odzyskanie już wypłaconych należności.
Umowy długoterminowe na zakup certyfikatów (czasem też energii) były zabezpieczeniem kredytów na inwestycje w OZE. – Włączenie do procesu instytucji finansowych to zabieg czysto formalny. Ich pominięcie groziłoby odrzuceniem pozwów – mówią dwa źródła zbliżone do sprawy.
Chodzi o duże pieniądze. Sama Energa szacuje pozytywny wpływ swojej decyzji na ok. 110 mln zł w 2018 r., a w pozostałym okresie obowiązywania umów – na 2,1 mld zł. „Wyliczenia opierają się na założeniu wolumenu sprzedaży (19 TWh w 2016 r.) i poziomu jednostkowej opłaty zastępczej (uiszczają je przedsiębiorstwa energetyczne, które nie wywiązują się z tzw. zielonego obowiązku – red). w wysokości 43 zł/MWh w całym okresie" – wskazała spółka.