Ostatnio z tak wysokim kursem ropy jak obecnie mieliśmy do czynienia ponad dwa lata temu. Przeszło 60 dol. za surowiec typu Brent to efekt systematycznych wzrostów odnotowanych od lipca m.in. za sprawą działań podejmowanych przez państwa zrzeszone w kartelu producentów OPEC dążące do ograniczenia wydobycia.
Kurs podbijają też spory polityczne, a nawet zbrojne w rejonach, gdzie pozyskiwana jest ropa, a ostatnio także spadające jej zapasy na światowych rynkach.
Zdecyduje OPEC
– Pod koniec listopada powinno okazać się, czy państwa OPEC zdecydują się na ograniczenie wydobycia do końca 2018 r., czy zmniejszone będzie ono tylko do marca, tak jak pierwotnie postanowiono. Jeśli zwycięży pierwsza z tych opcji, to należy oczekiwać, że ceny ropy będą tak wysokie jak obecnie – mówi Urszula Cieślak, analityk BM Reflex.
Jakub Bogucki, analityk rynku paliw e-petrol.pl, uważa z kolei, że w tym roku kurs ropy może wzrosnąć maksymalnie do 65–66 dol. za baryłkę. Jego zdaniem o jego poziomie będą w dalszym ciągu decydowały takie czynniki, jak: decyzje OPEC, eskalacja konfliktu kurdyjskiego i działania USA na rynku ropy. Dodaje, że niezależnie od tego obecny poziom globalnej podaży wydaje się niezagrażany, dlatego drastycznych zwyżek raczej się nie spodziewa.
Paliwa nie stanieją
Drożejący surowiec powoduje, że również paliwa płynne sprzedawane są na rynku po coraz wyższych cenach. Do tego w ostatnich dniach osłabił się złoty. W efekcie krajowe rafinerie wydawały na zakupy ropy więcej niż dotychczas.