Energetyczne koncerny kontrolowane przez Skarb Państwa szukają partnera finansowego gotowego do objęcia nawet 50 proc. udziałów w joint venture powołanym do budowy bloku węglowego na 1 tys. MW w Elektrowni Ostrołęka.
Tym samym Enerdze i Enei pozostałoby jedynie po 25 proc. udziałów w wartej 5,5–6 mld zł inwestycji. – Byłoby dobrze, gdyby ten plan udało się zrealizować – słyszymy w źródłach zbliżonych do projektu. Energetycznym spółkom zależy na maksymalnym obniżeniu ryzyka. Zwłaszcza że do 2020 r. bilanse obu firm będą mocno napięte. Wtedy projekt wkroczy w decydującą fazę realizacji, o ile do końca 2018 r. zapadnie ostateczna decyzja o budowie. – To jest projekt polityczny. Trzeba go zrealizować – przyznają nasi rozmówcy potwierdzając, że chodzi nie tylko o ekonomikę.
Dywersyfikacja ryzyka
W rozmowach dotyczących finansowania wskazywano dotąd na możliwość wejścia kapitałowego Polskiego Funduszu Rozwoju. Z kolei Jacek Kościelniak, wiceprezes Energi ds. finansowych, wspomniał na początku grudnia o ciekawych propozycjach ministra energii, Banku Gospodarstwa Kapitałowego i polskiego rynku kapitałowego.
Jak ustaliła „Rzeczpospolita", rozmowy prowadzone są z dwoma bankami notowanymi na warszawskim parkiecie – PKO BP i Pekao. – Wyraziły one wstępnie bardzo duże zainteresowanie dalszymi rozmowami w tej sprawie i udziałem w projekcie – twierdzi osoba znająca kulisy tworzenia modelu finansowania Ostrołęki.