Dziś na londyńskiej giełdzie baryłka ropy Brent kosztuje ok. 112 dol. Międzynarodowa Agencja Energii ostrzega przed skutkami tej sytuacji. Główny ekonomista Agencji, Fatih Birol, mówi, że jeśli w tym roku cena baryłki utrzyma się na poziomie 100 dolarów, to kraje unijne wydadzą na zakup ropy 375 mld dol.
To kwota wyższa o 6 mld dol. od tej, jaką pochłonęły naftowe wydatki w 2008 r., kiedy to notowania ropy biły światowe rekordy i za baryłkę trzeba było płacić nawet ponad 140 dol. - To bardzo ryzykowne, zwłaszcza że Europa jest najsłabszym ogniwem w odradzającej się światowej gospodarce - stwierdził Fatih Birol.
Wprawdzie nie ma bezpośredniego zagrożenia dla zaopatrzenia w surowce, bo z jednej strony największy producent ropy w OPEC - Arabia Saudyjska - zwiększa wydobycie, a kraje przemysłowe mają jeszcze swoje rezerwy, ale ekspert Agencji ostrzega przed zjawiskiem wstrzymania inwestycji. Fatih Birol uważa, że niestabilna sytuacja na Bliskim Wschodzie i w północnej Afryce mogą zniechęcić inwestorów do realizacji projektów naftowo-gazowych w tych krajach.