Wiceminister energetyki Białorusi, Jurij Sentiurin, podał dziś, że rząd zwrócił się do Rosjan o zwiększenie dostaw ropy w przyszłym roku o 8,5 proc., do 23 mln ton. Jak podaje Interfaks, Senturin dodał, że rosyjskie ministerstwo energetyki nie wyklucza wzrostu eksportu ropy na Białoruś.
- Wszystko stało się prostsze, bo mamy Związek Celny i Wspólną Przestrzeń Gospodarczą (z Rosją i Kazachstanem - red.), więc procedury są mniej skomplikowane i szybsze, wyjaśnił minister.
Moskwa nie skomentowała tej wypowiedzi. Białoruś nie uchodzi za wiarygodnego partnera dla rosyjskich koncernów naftowych. A sprzedają tam głównie Łukoil, Surgutnieftiegaz (oba prywatne) i państwowa Rosnieft
Na początku roku przerwały one dostawy ropy do białoruskich rafinerii (w 80 proc. bazują na ropie rosyjskiej). Łukaszenko zapowiedział bowiem, że podnosi od lutego o 12,5 proc. cła tranzytowe rosyjskiej ropy. Koncerny więc zażądały podwyżki ceny ropy dla Białorusi o 45 dol. I po miesiącu swego dopięły.
Przez cały 2010 r. Łukaszenko próbował wymóc na Rosji dostawy taniej ropy (bez cła eksportowego). Zaczął nawet kupować drogą ropę z Wenezueli. Rosjanie ustąpili w końcu roku godząc się, by w 2011 r. Białoruś kupowała tańszą ropę. Dzięki temu rząd w Mińsku zaoszczędził ok. 4 mld dol.