Zapewnił o tym w dzisiejszej rozmowie telefonicznej z białoruskim ministrem energetyki szef Gazpromu Aleksiej Miller, podała agencja Interfaks.
W 2011 r przez Białoruś do Polski i dalej do Niemiec, Gazprom przesłał 31,5 mld m3 gazu. W listopadzie Rosjanie zapewniali, że choć ruszył Gazociąg Północny, tranzyt rurociągiem Jamał-Europa - nie spadnie. Jednak w styczniu przepływ Jamałem spadł z 54 mln m3 w końcu grudnia, do 41 mln m3. Tym samy spadły też dochody krajowego operatora gazociągów - Biełtransgazu. A ten - od tego roku należy w całości do... Gazpromu.
I tutaj dochodzimy już do motywacji Gazpromu. Koncern zgodził się pod naciskiem Kremla obniżyć cenę paliwa dla krainy Łukaszenki do absolutnego minimum - 165,6 dol./1000 m3. Dla porównania od sąsiedniej Ukrainy ściąga 418 dol. Stąd nie może już sobie pozwolić na straty zysków z przesyłu własnego gazu przez Białoruś.
Co do cen rosyjskiego gazu to w najnowszym wywiadzie dla niemieckiego Suddeutsche Zeitung szef Gazpromu stwierdził, że ceny dla Europy wcale nie są wysokie, biorąc pod uwagę, że przez najbliższe 20 lat będzie to najpopularniejsze paliwo na świecie. Do tego kontrakty są długoterminowe, więc korzystne cenowo.
Jednak wg. Millera zapotrzebowanie na gaz w Europie będzie spadać, za to wzrośnie w Azji. Co do gazu łupkowego, to tradycyjnie Miller bagatelizuje jego znaczenie.