Przez ostatnich kilkanaście lat Ukraina była poważnym eksporterem energii elektrycznej. Teraz, przez akcję złomiarzy z Zaporoża, pracę wstrzymał jeden z sześciu bloków zaporoskiej elektrowni atomowej, od którego prąd transportowała zerwana linia.
W kraju nastąpił deficyt prądu. Miała go wypełnić dostawa z elektrociepłowni, ale te nie wytrzymały obciążeń spowodowanych silnymi mrozami. Według stanu na 30 stycznia, który podał "Kommersant", w kraju nie pracował jeden blok energetyczny w elektrowni jądrowej i dziesięć w elektrociepłowniach.
Z powodu wysokich cen paliw rząd w Kijowie zrezygnował z użycia bloków na gaz i mazut w swoich elektrowniach. Produkowana przez nie energia miałaby cenę dwa razy wyższą od rynkowej.
Rząd Nikoły Azarowa zdecydował więc ze czasowo będzie kupował prąd w Rosji, wstrzymał też sprzedaż energii do Mołdawii i na Białoruś. Umowa z rosyjskim koncernem Inter-RAO została już podpisana.
Oficjalnie władze twierdzą, że przyczyną kłopotów jest stara infrastruktura. To także prawda. Według Piotra Omielianowskiego, prezesa Energetycznej Kompanii Ukrainy, 70 proc. bloków energetycznych nie powinno w ogóle być dopuszczonych do dalszej pracy. Są bowiem zbyt stare. Na modernizację systemów energetycznych Ukraina potrzebuje co najmniej 12 mld dol.