Energa-Operator mogłaby wejść na giełdę

W mojej ocenie ten rok powinien być dla Energi lepszy od zeszłego i to w każdym obszarze działalności - mówi Mirosław Bieliński, prezes koncernu energetycznego Energa

Publikacja: 03.04.2012 05:00

Energa-Operator mogłaby wejść na giełdę

Foto: Bloomberg

„Rz": W 2011 roku Energa, podobnie jak inne spółki energetyczne, zwiększyła przychody i zyski. Analitycy oceniają, że obecny rok nie będzie już tak łaskawy dla branży. Zgadza się Pan z tą opinią?

Mirosław Bieliński:

W mojej ocenie ten rok powinien być dla Energi lepszy od zeszłego i to w każdym obszarze działalności. Jednak na znaczący wzrost wyników musimy poczekać do momentu, aż będziemy mieli dużo więcej wytwarzania. Pozytywnym aspektem jest to, że restrukturyzacja grupy, która pociągnęła za sobą spore wydatki, powoli się kończy. Widać to zwłaszcza na przykładzie Energi Operator – efektywność dystrybutora wzrosła i z roku na rok powinna dalej się poprawiać. Teraz możemy skupić się na kluczowych inwestycjach w wytwarzanie.

A najważniejsze z nich to budowa bloku węglowego w Ostrołęce za około 6-7 mld zł i budowy Elektrowni Grudziądz, największej elektrowni gazowej w Polsce, która pochłonie około 3,2 mld zł.

Zgadza się. W Ostrołęce mamy już za sobą wszystkie procedury administracyjne i jesteśmy w trakcie wyboru generalnego wykonawcy bloku o mocy 1000 MW. Nie wykluczone, że uda się go wyłonić jeszcze przed końcem roku. W przypadku drugiej inwestycji otrzymaliśmy warunki przyłączenia siłowni o mocy 900 MW. Postanowiliśmy, że wykonamy inwestycję w dwóch etapach, przy czym uruchomienie pierwszego bloku, o mocy 450 MW, planujemy w 2016 roku. Na tę inwestycję znaleźliśmy już miejsce koło Grudziądza.

Macie już wykupiony grunt?

Jeszcze nie. Ma on kilkudziesięciu właścicieli, ale nie powinniśmy mieć problemów z ich zakupem.

Inwestycję w Grudziądzu mieliście realizować wspólnie z irlandzkim ESB International ale wasze drogi się rozeszły. Szukacie innego partnera dla tego przedsięwzięcia?

Nie, jesteśmy sami w stanie udźwignąć ten projekt. Liczymy natomiast na partnerstwo w przypadku budowy drugiego stopnia na Wiśle wraz z elektrownią wodną. Projekt wart jest kilka miliardów złotych, a z racji tego, że ma spełniać bardzo ważne cele: będzie podporą dla pierwszego stopnia we Włocławku i stworzy dodatkowy zbiornik przeciwpowodziowy, do inwestycji mogłyby dorzucić się instytucje państwowe. Nie wykluczone też, że na nowym stopniu powstanie przejście drogowe nad Wisłą, a w tym mogłaby partycypować Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad.

Sieć dystrybucyjna Energi przesyła ponad połowę produkowanej w Polsce energii wiatrowej, ale spółka nie ma ani jednej własnej farmy wiatrowej. Dlaczego?

Budowę elektrowni wiatrowych mamy zapisaną w naszej strategii. Cały czas na nasze biurko trafiają różne projekty, ale jak na razie nie znaleźliśmy niczego, w co warto byłoby zainwestować. Problem w tym, że większość projektowanych farm zlokalizowana jest na północy kraju, czyli tam, gdzie mamy sieć dystrybucji.

To chyba dobrze...

Nie do końca. My z góry odrzucamy  projekty, które są podłączane do sieci naszej spółki Energa- Operator, żeby nie być posądzonym o to, że danej firmie utrudniamy przyłączenie do sieci, a następnie przejmujemy projekt po korzystnej cenie i sami go realizujemy. Chcemy uniknąć takich zarzutów. U nas w kraju każdy z dużych koncernów energetycznych ma własną sieć dystrybucji, ale zagraniczni giganci, którzy pozbywają się tego typu aktywów, pokazują, że nie jest to jedyne słuszne rozwiązanie.

Jaka jest więc alternatywa dla Energi-Operator?

Najlepszym pomysłem byłby giełdowy debiut tej spółki. Zwłaszcza, że jest on już po gruntownej restrukturyzacji, w pełni przygotowany do samodzielnego funkcjonowania. Działalność dystrybutora energii jest regulowana przez Urząd Regulacji Energetyki, a przez to jej wyniki są przewidywalne na wiele lat do przodu. Dlatego stanowiłby doskonałą ofertę np. dla funduszy emerytalnych, które nie poszukują szybkiego zysku, ale cenią sobie stabilne przychody i zyski.

A jak na tym skorzystałaby sama spółka?

Przede wszystkim stałaby się spółką publiczną. A to oznacza, że znalazłaby się w kręgu zainteresowania analityków i tym samym byłaby rozliczana z każdego ruchu – z każdego sukcesu i z każdej porażki. To pomogłoby polskiemu regulatorowi stymulować dystrybutora do rozwoju w określonym kierunku. Istnieje pewne ryzyko, może dziś jeszcze bardzo odległe, że operatorzy sieci przesyłowych będą traktowani jako podmioty non –profit, mające swoją misję, ale nienastawione na zarabianie pieniędzy. Jeśli w takiej spółce obecni byliby inni akcjonariusze, na pewno zaprotestowaliby przeciw takiemu podejściu. Ponadto spółka wchodząc na giełdę miałaby łatwiejszy dostęp do kapitału, który mogłaby wykorzystać na inwestycje.

Do tej pory mówiło się o możliwym debiucie samej Energi. Czy to wciąż możliwy scenariusz?

Decyzję w tej sprawie podejmie nasz właściciel, a ten jak wiadomo za chwilę może się zmienić. W połowie maja sąd może rozstrzygnąć, czy PGE może przejąć Energę. Wiadomo też, że nasz obecny właściciel – Skarb Państwa, rozważa alternatywne scenariusze, w tym połączenie naszej firmy z Eneą. To również byłby ciekawy scenariusz, zwiększający potencjał inwestycyjny całej branży i dający możliwości zmniejszenia niektórych kosztów.

Czy przedłużający się proces prywatyzacji Energi przeszkadza zarządowi w kierowaniu spółką?

Bardziej nazwałbym to autocenzurą. W zakresie ponoszenia nakładów możemy sobie pozwolić tylko na realizację strategii, która została zatwierdzona przed podpisaniem umowy sprzedaży między Skarbem Państwa a PGE. Wszystkie inne pomysły inwestycyjne muszą być na razie wstrzymane. Muszą poczekać na decyzję nowego właściciela.

Nie wstrzymujecie jednak przygotowań do emisji euroobligacji. Ile pieniędzy chcielibyście pozyskać na ten cel?

Myślimy o programie emisji obligacji o wartości 4 mld zł, ale nie został on jeszcze omówiony  przez radę nadzorczą. To też jest element przygotowań do zmian właścicielskich, a także możliwego wprowadzenia naszych akcji na giełdę. Otrzymaliśmy już ratingi agencji Fitch i Moody's i dzięki temu oswajamy uczestników rynku finansowego z naszą firmą.

Energa, w przeciwieństwie do PGE czy Tauronu, nie ma własnych źródeł surowców. Czy to wasz słaby punkt?

Nie uważam, żeby posiadanie własnej kopalni węgla czy innego paliwa przez spółkę energetyczną było niezbędne. To oprócz korzyści w postaci łatwego dostępu do surowca, także ogromne ryzyko. Bardziej jestem w stanie sobie wyobrazić utworzenie lub zakup plantacji biomasy, której cena rośnie niezwykle szybko. Kończymy właśnie budowę bloku biomasowego w Elblągu, który ruszy pod koniec roku, i spalamy biomasę w naszej węglowej elektrowni w Ostrołęce. Z racji dużego apetytu na biomasę, posiadanie nawet wielkiej takiej plantacji byłoby jednak bardziej zabiegiem PR-owym niż działaniem mającym istotny sens ekonomiczny.

Konkurencyjne spółki chcą sobie zapewnić już teraz dostęp do gazu łupkowego, który za kilka lat może być wydobywany w Polsce na skalę przemysłową. Natomiast Energa nie podpisała listu intencyjnego  z żadną firmą poszukiwawczą. Trafił Pan w tej sprawie na dywanik ministra skarbu?

Na dywaniku nie byłem. Faktem jest, że gaz niekonwencjonalny zmienił całą politykę energetyczną na świecie. Przykłady ze Stanów Zjednoczonych czy z innych krajów, gdzie gaz łupkowy już się wydobywa, pokazują, że surowiec ten można wydobywać tanio. My postanowiliśmy stanąć na razie po innej stronie – chcemy wspierać rynek, angażując się w budowę elektrowni gazowych i tworząc w ten sposób popyt na gaz. Wspomniałem już o elektrowni w Grudziądzu, ale kolejną chcemy też wybudować w Gdańsku. Będzie to blok o mocy 500 MW produkujący samą energię elektryczną albo prąd i ciepło. W tym roku powinna zapaść ostateczna decyzja. Podobnie jak w przypadku mniejszych projektów elektrowni lub elektrociepłowni w Elblągu i Kaliszu. Mamy tam bardzo stare siłownie węglowe, które trzeba wymienić.

Kadencja obecnego zarządu już się skończyła, ale konkurs na nowego prezesa jeszcze się nie rozstrzygnął. Jak Pan ocenia swoje szanse?

Firma przeszła gruntowną restrukturyzację i jest na dobrej drodze do dalszego rozwoju. Wciąż jednak jest wiele do zrobienia. O tym, kto pokieruje dalej firmą, zadecyduje rada nadzorcza.

„Rz": W 2011 roku Energa, podobnie jak inne spółki energetyczne, zwiększyła przychody i zyski. Analitycy oceniają, że obecny rok nie będzie już tak łaskawy dla branży. Zgadza się Pan z tą opinią?

Mirosław Bieliński:

Pozostało 97% artykułu
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie