Przez cztery miesiące 2012 r. Gazprom sprzedał tzw. dalekiej zagranicy (UE, Bałkany i Turcja) o 12 proc. gazu mniej niż rok wcześniej. Najbardziej zakupy zmniejszyły Serbia (-43 proc.) i Rumunia (-42 proc.). Także najwięksi odbiorcy europejscy – Niemcy (-15 proc.) i Polska (-25 proc.). Powodem jest skokowy (o 41 proc.) wzrost ceny rosyjskiego paliwa, powiązanej z ceną ropy sprzed pół roku.
– Klienci Gazpromu od dawna domagają się zmiany formuły cenowej, ale koncern odmawia. Pozostała więc ona taka jak za czasów socjalistycznych, podczas gdy w Europie pojawił się giełdowy rynek gazu skroplonego. W maju największe giełdy – brytyjska NBP, holenderska TTF i francuska PEG Nord – sprzedawały gaz o ok. 120 dol. mniej od średniej ceny Gazpromu – mówi „Rz" Witalij Kriukow, ekspert rynku paliw firmy inwestycyjnej IFD Kapital w Moskwie.
Od początku roku handel gazem w Europie znacznie wzrósł. Według analityków Societe Generale dostawy gazu z cenami spotowymi mogą w tym roku po raz pierwszy stanowić ponad połowę całego importu gazu przez kraje Europy. W minionym roku było to, jak podał Bloomberg, ok. 45 proc. Resztę stanowił gaz ziemny z kontraktów Gazpromu i norweskiego Statoilu.
– W najbliższym czasie poziom eksportu nie przekroczy minimalnych kwot z kontraktów długoterminowych. Będzie więc niższy aniżeli łączna moc gazociągów – twierdzi Michaił Korczemkin, szef East European Gas Analysis.
Gazprom chce w tym roku sprzedać do Europy 150 mld m sześc. Koczemkin uważa, że realnie poziom eksportu w latach 2015 – 2017 spadnie do 140 mld m sześc., bo koncern ma małe szanse na przedłużenie kontraktów, które się w tym czasie kończą.