Ten największy koncern paliwowy Rosji jeszcze dziesięć lat temu nie liczył się na rynku. Ale dzięki łaskawości Kremla, rządzonego wtedy przez tego, kto rządzi dziś, mały ,ale państwowy Rosneft, dostał największy kawałek tortu o nazwie Jukos.
Kluczowa spółka naftowego imperium Michaiła Chodorkowskiego - Jugansnieftiegaz - to był tłusty kawałek z zasobnymi złożami i wysokim wydobyciem. Rosneft przejął spółkę w 2005 r , po zaniżonej, według wielu ekspertów, cenie. Na efekty nie trzeba było długo czekać.
W 2004 r. wydobycie Rosneft wynosiło 21 mln t, by rok później sięgnąć ok. 70 mln ton. Jeszcze rok i paliwowy Kopciuszek przegonił i Surgutnieftiegaz, i Łukoil, i niebezpiecznie zbliżył się do TNK-BP. Prześcignął go w 2008 r. osiągając ponad 106 mln t wydobycia. Teraz pompuje prawie 120 mln ton.
Po drodze na szczyt koncern miał nieprzerwanie przychylność władzy. Putin i jego cień - wicepremier Igor Sieczin - wybaczyli koncernowi nawet międzynarodowy blamaż, jakim był nieudany alians z BP.
Rosneft, po przejęciu majątku Jukosu, nic nie dokupował, ale Kreml obdarowywał go nieustannie nowymi licencjami na tłuste złoża. Problem polegał na tym, że Rosneft nie potrafił się do nich dobrać. Brakowało wiedzy, techniki i chęci.