Gdy organizacje ekologiczne szykują się do jesiennej ofensywy w walce z gazem łupkowym w Polsce - co opisuje „Rz", spór o jego wydobywanie trwa także w Parlamencie Europejskim. Powstają tam dwa raporty o gazie łupkowym: jeden w Komisji ds. Przemysłu i Energii, drugi - w Komisji Ochrony Środowiska. - Na pewno będą się różniły. Pierwszy będzie mówił o zaletach, drugi więcej o zagrożeniach - mówi „Rz" Konrad Szymański, eurodeputowany PiS, członek Komisji Przemysłu.
W grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów jest tzw. sprawozdawcą cieniem. Oznacza to, że odpowiada za formułowanie stanowiska grupy w sprawie sprawozdania przygotowanego przez grecką europosłankę Niki Tzavela.
Zajmuje się gazem łupkowym od dawna w instytucji, która uważana jest powszechnie za raj dla lobbystów. Ale nie zauważył żadnej wzmożonej aktywności ze strony przeciwników gazu łupkowego. - Może dlatego, że Komisja Przemysłu tradycyjnie jest probiznesowa i jest przychylna dywersyfikacji energetycznej - zastanawia się Szymański. Nie widać Gazpromu, który w Polsce jest czasem oskarżany o blokowanie biznesu łupkowego.
- Gdy była dyskusja o Gazociągu Północnym, przedstawiciele Gazpromu prosili o spotkania i przedstawiali swoje argumenty - wspomina europoseł.
Teoretycznie więc przeciwnicy łupków powinni lobbować w Komisji Środowiska, która tradycyjnie jest bardziej sceptyczna wobec inicjatywy ingerujących w środowisko naturalne i może wydać raport apelujący o regulacje prawne w tej sprawie. Tak jednak nie jest, o czym najlepiej wie Bogusław Sonik, europoseł PO, autor przygotowywanego sprawozdania.