Zbliżamy się do przełomowego momentu w krótkiej historii polskiego mitu o niezależności energetycznej. Przez działania części naszej administracji łupkowe eldorado, jakim miało być rozpoczęcie przemysłowego wydobycia gazu niekonwencjonalnego, oddala się w coraz bardziej nieokreśloną przyszłość.
Dzieje się tak, mimo że wbrew naszym obawom UE nie ingeruje w decyzje polskich władz. Dała temu wyraz wczoraj na szczycie energetycznym.
Polski rząd także w oficjalnej retoryce zapewnia o wspieraniu poszukiwań. – Zachęcamy inwestorów, również spoza UE, a przede wszystkim amerykańskich (...), by inwestowali w Polsce – mówił jeszcze kilka dni temu Piotr Woźniak, wiceminister środowiska i główny geolog kraju, w „Wiadomościach" TVP. Ale rzeczywistość jest inna.
20 mld zł to szacunkowe koszty przemysłowego wydobycia gazu tylko z jednej koncesji
„Rz" dotarła do listu datowanego na 22 listopada ubiegłego roku, w którym Woźniak zaprasza osiem zagranicznych firm do pozorowanego dialogu na temat zmian legislacyjnych w obszarze wydobycia ropy i gazu. Bez tych regulacji wielomiliardowe inwestycje nie przyspieszą.