Niedawno w Ministerstwie Gospodarki powstało „Sprawozdanie z wyników monitorowania bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej", do którego dotarli dziennikarze „Rz", a z którego wynika, że w 2017 r. w Polskim systemie energetycznym zabraknie mocy szczytowych. Mówiąc bardziej zrozumiale – latem 2017 roku będą problemy z używaniem klimatyzacji, a zimą elektrycznego ogrzewania. Ludzi zajmujących się energetyką to nie dziwi.
Właściwie już w 2009 r. powinno nas to spotkać, ale z pomocą przyszedł nam kryzys, który popyt na energię zmniejszył. Dziwi natomiast coś innego. Obecny rząd sprawuje władzę od sześciu lat. W ostatnim okresie nie doświadczyliśmy żadnej katastrofy, która by nasze moce produkcji energii zmniejszyła. Półtorej kadencji to chyba trochę długo jak na zdiagnozowanie problemu. Tym bardziej że jego rozwiązanie prawie na pewno zajmie więcej niż trzy lata. W tym przykładzie jak w soczewce skupia się zasadniczy problem, który mamy z energetyką – brak planowania strategicznego, uwzględniającego długoterminowe konsekwencje dzisiejszych decyzji i zaniechań. Dotyczy to nie tylko elektrowni konwencjonalnych, ale także odnawialnych źródeł energii czy poszukiwań gazu łupkowego.
Sporne subsydia
Polska wytwarza energię elektryczną w 90 proc. z węgla. Zwykło się przyjmować, że jest to tani sposób wytwarzania energii. Nie jest to do końca prawda, ponieważ nasza energetyka konwencjonalna (podobnie jak odnawialna) nie jest w stanie dalej funkcjonować bez subsydiowania. Widać to wyraźnie przy okazji decyzji dotyczącej inwestycji w elektrowni Opole. Modele finansowe dotyczące tej inwestycji, oparte na obecnych i prognozowanych cenach energii elektrycznej w Polsce nie są w stanie wykazać opłacalności tego projektu, tak jak nie wykazują opłacalności farm wiatrowych.
Oczywiście można założyć dynamiczny wzrost cen energii elektrycznej, ale byłoby to posunięcie bardzo „niepolityczne". Zamiast tego zastosowano inne mechanizmy wsparcia. PGE i Kompania Węglowa podpisały wieloletnią umowę na dostawy paliwa – jeżeli się oprzeć na doniesieniu do prokuratury byłego wiceprezesa KW – na warunkach bardziej korzystnych dla PGE niż KW. Zapowiedziano zaangażowanie kapitałowe i kredytowe po stronie kontrolowanych przez państwo BGK i Polskie Inwestycje Rozwojowe, które zaoferują do tego projektu swoje środki – należy założyć, że po kosztach niższych niż standardowe finansowanie komercyjne.
Jeżeli dołożymy do tego obrazka planowane przez rząd dodatkowe płatności dla tych nowych bloków z tytułu ich udziału w tzw. rynku mocy – wtedy faktycznie projekt osiągnie akceptowalną rentowność. Tylko wszystkie wskazane tu mechanizmy nie mają nic wspólnego z konkurencyjnymi warunkami rynkowymi i oznaczają de facto wsparcie ze strony państwa dla projektu Opole, czyli subsydiowanie.